Info
Ten blog rowerowy prowadzi tomalos osady Chlewo, Łódź. Przekręciłem już z BIKEstats 29758.89 kilometrów w tym 9317.12 po wertepach Jeżdżę z prędkością średnią 20.62 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Nie mam rowerów...Wykres roczny
Tutaj chcę mieć blisko
agenciara asica benasek blase czesiek darecki djk71 dmk77 granicho-bez-4 jpbike kosma100 mavic Młynarz pyszard siwiutki tatanka Vicente Wiola zielak żelekPolecam
BIKEstats Harpagan Sieradzkie Parki Krajobrazowe Puchar Polski w MTBO MTBO w regionie łódzkimArchiwum bloga
- 2014, Wrzesień1 - 1
- 2013, Październik1 - 0
- 2013, Sierpień10 - 3
- 2013, Lipiec4 - 4
- 2013, Kwiecień2 - 1
- 2012, Kwiecień3 - 2
- 2012, Marzec2 - 2
- 2011, Listopad3 - 6
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Czerwiec1 - 10
- 2010, Grudzień1 - 13
- 2010, Maj7 - 19
- 2010, Kwiecień8 - 16
- 2010, Marzec3 - 13
- 2010, Luty1 - 5
- 2010, Styczeń3 - 6
- 2009, Grudzień8 - 39
- 2009, Listopad5 - 4
- 2009, Październik3 - 10
- 2009, Wrzesień18 - 20
- 2009, Sierpień2 - 4
- 2009, Lipiec8 - 24
- 2009, Czerwiec4 - 12
- 2009, Maj6 - 16
- 2009, Kwiecień15 - 28
- 2009, Marzec22 - 38
- 2009, Luty12 - 9
- 2009, Styczeń19 - 37
- 2008, Grudzień10 - 55
- 2008, Listopad5 - 20
- 2008, Październik15 - 91
- 2008, Wrzesień7 - 33
- 2008, Sierpień9 - 16
- 2008, Lipiec26 - 55
- 2008, Czerwiec15 - 40
- 2008, Maj18 - 68
- 2008, Kwiecień11 - 115
- 2008, Marzec8 - 139
- 2008, Luty8 - 106
- 2008, Styczeń2 - 12
- 2007, Grudzień9 - 121
- 2007, Listopad6 - 72
- 2007, Październik9 - 14
- 2007, Wrzesień8 - 0
- 2007, Sierpień27 - 162
- 2007, Lipiec10 - 130
- 2007, Czerwiec20 - 136
- 2007, Maj14 - 113
- 2007, Kwiecień21 - 132
- 2007, Marzec19 - 123
- 2007, Luty19 - 132
- 2007, Styczeń18 - 55
- 2006, Grudzień7 - 3
- 2006, Listopad8 - 16
- 2006, Październik15 - 19
- 2006, Wrzesień7 - 0
- 2006, Sierpień14 - 0
- 2006, Lipiec7 - 0
- 2006, Czerwiec11 - 0
- 2006, Maj11 - 3
- 2006, Kwiecień4 - 0
- 2006, Marzec1 - 0
- 2006, Styczeń2 - 0
- 2005, Wrzesień3 - 0
- 2005, Sierpień5 - 0
- 2005, Lipiec7 - 2
Wpisy archiwalne w kategorii
Maxi 100km i więcej
Dystans całkowity: | 7542.98 km (w terenie 2143.50 km; 28.42%) |
Czas w ruchu: | 372:48 |
Średnia prędkość: | 20.23 km/h |
Maksymalna prędkość: | 65.01 km/h |
Liczba aktywności: | 49 |
Średnio na aktywność: | 153.94 km i 7h 36m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
106.10 km
30.00 km teren
04:41 h
22.65 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
Praszka. Wybrałem się na spęd
Sobota, 26 maja 2007 · dodano: 26.05.2007 | Komentarze 3
Praszka. Wybrałem się na spęd do kuzyna Andrzeja do Praszki. Jako że oklepana trasa asfaltowymi i dość głównymi drogami przez Błaszki, Złoczew i Wieluń już mi zbrzydła to postanowiłem opracować nową.Jak postanowiłem tak zrobiłem i pojechałem przez Błaszki, Wojków, Brąszewice do Klonowej - to jest już znany mi odcinek. Potem przez Lututów, Swiątkowice i Łagiewniki do Kopydłowa.
Dalsza trasa to: Chotów, Morsko, Komorniki, las, Kowale i Praszka
W Wojkowie przy sklepie termometr w cieniu pokazywał 33,5* (chyba trochę kłamał ale upał był)...
Lututów. Pierwszy raz tam byłem.
Po prawej stronie cały czas towarzyszyły mi złowrogo wyglądające chmury, ale jakoś tak sobie wisiały i tyle...
...aż w końcu postanowiły spaść z wielkim hukiem...
Uratował mnie przystanek w Kurowie, najpierw wjechałem na jeden, ale był otwarty na dowietrzną więc ewakuowałem się z niego na znajdujący się kilkaset metrów dalej bardziej obudowany (Vmax wycieczki :D).
A tu była gleba :) rower nie był ruszany do zdjęcia, ja wylądowałem prawym boczkiem w tej kałuży przy rowerku :)
Las po burzy miał magiczny klimat
W praszce brakowało mi do setki 5km więc namówiłem Andrzeja, żeby dokręcić :)
Kategoria W intymności, Maxi 100km i więcej
Dane wyjazdu:
152.20 km
112.00 km teren
06:18 h
24.16 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
Najpierw do Sieradza przez Czartki,
Niedziela, 20 maja 2007 · dodano: 20.05.2007 | Komentarze 13
Najpierw do Sieradza przez Czartki, Głaniszew Zagajew, Bartochów, lewym brzegiem Warty, most w Biskupicach, prawym brzegiem WartyPotem przez most kolejowy
Pokręciłem się trochę po Sieradzu
Z Sieradza na zbiornik Próba, gdzie umówiłem się z Pyszardem. Ruszyliśmy przez Brzeźnio, Stanisławów, Grójec do Klonowej. Trasa w większości sieradzką eSką (szlak rowerowy). Po drodze przytrafiło się Pyszardowi coś takiego (kapcia złapałem również ja, ale nie był on taki spektakularny :)):
Może by tak na kiełbaskę? :)
Czas się rozstać
Od kiedy każdy pojechał w swoją stronę obudziła się we mnie głupia ambicja wykręcenia średniej powyżej 24km/h, udało się ale do domu dojechałem ledwo żywy.
Kategoria W towarzystwie, Maxi 100km i więcej
Dane wyjazdu:
120.84 km
33.00 km teren
05:22 h
22.52 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
Nie wiem jak to się stało,
Niedziela, 13 maja 2007 · dodano: 13.05.2007 | Komentarze 3
Nie wiem jak to się stało, ale na rower wyszedłem dopiero około 15:00. Za cel obrałem sobie rezerwat "Korzeń" oddalony o kilka km od Burzenina. Pojechałem przez Wartę do Włynia i dalej przez Kamionacz, Rudę, Mękę do Strońska.Imponujących rozmiarów jesion wyniosły w Strońsku w tym roku puszcza liście nieco później niż sąsiednie jesiony.
Dolina Warty w Strońsku
Se Strońska pojechałem przez Jeziorko do lasu z rezerwatem. Próbowaliśmy już go kiedyś odszukać z Pyszardem ale się nie udało. Tym razem miałem dokładniejszą mapę oraz bogatszą wiedzę więc trafiłem tam bez problemów. Rezerwat chroni torfowisko przejściowe i jest niesamowity ale na razie mało efektowny, podjadę tam jeszcze jak się rozwiną ciekawsze gatunki roślin.
Z rezerwatu pojechałem do Burzenina gdzie... spotkałem nie widzianego od kilku lat znajomego, ze względu na upływający czas zamieniłem parę zdań i pojechałem w kierunku Sieradza przez Prażmów, Dąbrowę Wielką i Jeziory.
W Sieradzu zajechałem do Pyszardów i potem z Tomkiem pojechaliśmy lewym brzegiem Warty do Biskupic, zahaczając o przeprawę promową
Nie obyło się bez przedzierania się przez pola :D
Kategoria Maxi 100km i więcej, W intymności
Dane wyjazdu:
113.15 km
30.00 km teren
06:00 h
18.86 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
Dolny Śląsk. Dzień 1. Wierzbno
Sobota, 28 kwietnia 2007 · dodano: 28.04.2007 | Komentarze 4
Dolny Śląsk. Dzień 1. Wierzbno - Ślęża - Świdnica - Książ - Chełmiec.Rano pobudka w miarę wcześnie bo plan ambitny. Chciałem zdobyć Ślężę i najwyższy szczyt Gór Wałbrzyskich - Chełmiec.
Zaopatrzyłem się w prowiant u cioci i ruszyłem przez pola rzepaku...
...na Polwicę (nie obyło się bez zwiedzania - błądzenia), potem śmignąłem nad A4...
Pogoda sprzyjała, ciepło, słonecznie i leciutki wiaterek. Pojechałem przez Boreczek, Borów, Tyniec Nad Ślęzą. Właściwie od samego Wierzbna cały czas Ślęża była widoczna.
Dalsza trasa wiodła przez Wilczkowice (tamtejszy kościół)...
... do Sobótki. Ślęża już blisko.
Nie wiedziałem jaką trasą najlepiej wjechać na Ślężę rowerem, więc puściłem się za pieszymi szlakiem czerwonym. Jak się okazało na rower była to trasa trudna, bardzo trudna, chwilami za trudna - w trzech miejscach rower musiałem trochę wnosić. Największy kawałek w okolicach Panny z Rybą, potem fragment za równo ułożonymi na drodze kamieniami i trochę przed ostatnim podjazdem. Masa kamieni i głazów, b. duże nachylenie. Zmęczył mnie ten podjazd.
Proszę się nie nabijać z mojej mało gustownej kreacji ;)
Pola rzepaku ze Ślęży wyglądały rewelacyjnie (szkoda, że przejrzystość powietrza była taka sobie) a ludzi na szczycie masa.
Teraz zjazd po wysypanej kamieniami drodze w kierunku miejscowości Wiry. Jedzie się super, pozwoliłem sobie więc na trochę brawury... i przestało być super, dobiłem tylną obręczą i złapałem węża. Nic to, pomyślałem, zmienię dętkę i znowu będzie super. No to do dzieła, zmieniłem dętkę, sięgam po pompkę przy koszyku na bidon... O k...! Nie ma! Teraz już wiem co się z nią stało, musiałem ją wytrącić jak przenosiłem rower na podjeździe. Czekam parę minut i jedzie rowerzysta, pożyczył mi pompkę i teraz już jadę ostrożniej bo w razie kapcia będzie problem.
Na zjeździe miałem ustawione najtwardsze przełożenie i wszystko wydawało się OK. Jak dojechałem do parkingu kręcę prawą manetką a tu nic! Zerkam co jest grane... zerwana linka... wnerwiłem się nie na żarty. Może była już licha i nie zauważyłem tego przed wyjazdem a może to jakiś kamień bo słyszałem w czasie zjazdu dwa lub trzy konkretne walnięcia. Pytam kilku rowerzystów czy nie mają zapasowej, niestety nikt nie miał. Czym prędzej kieruję się do Świdnicy żeby znaleźć przed 15:00 (sobota) jakiś sklep rowerowy. Teren pagórkowaty a ja mam praktycznie tylko dwa biegi, z przodu 2 i 3 a z tyłu tylko 9 (pod jedną górkę musiałem zastosować z przodu 1, bo nie dałem rady na 2). Szybko odnalazłem sklep zakupiłem pompkę, linkę i kawałek pancerza, bo stary był w katastrofalnym stanie (więc jednak kamienie były winne). Zatankowałem też wodę do bukłaka i dostałem gratisowy plan miasta. Pan ze sklepu był bardzo uczynny i służył mi czym potrzebowałem (raczej nie często wożę ze sobą obcinaczki do linek :D). Usterki naprawione, rączki umyte, można jechać.
Przyszła kolej na Kościół Pokoju...
... i rynek w Świdnicy (wzorowany na wrocławskim, tylko dwa razy mniejszy)
Następny w kolejce był zamek Książ, niestety szczęście mi dziś nie sprzyjało, na zamku jakiś festyn kwiatów, ludzi tłum, pełno straganów, to kitu.
Zmyłem się z stamtąd fajnym zjazdem do Pełcznicy, gdzie zakupiłem kiełbaskę i bułeczki na wieczorne ognisko. Teraz kierowałem się już w stronę Chełmca przez Strugę i Lubomin. W Strudze kolejne zakupy bo uprzytomniłem sobie, że jutro przecież niedziela i może być kiepsko z zakupami, w sklepie napełniłem też bukłak ohydną wodą (smakowała jak z basenu kąpielowego).
Przez te awarie stało się jasne, że na Chełmiec już dziś nie wjadę. Wygląda groźnie ten Chełmiec.
Na zboczach Chełmca poszukałem dogodnego i ustronnego miejsca na ognisko i spanko...
Nie szukałem żadnego zadaszenia, bo prognozy jednoznacznie wskazywały, że opady są chyba ostatnią rzeczą jakiej należy się spodziewać. I co? I w nocy zaczęło padać (wyjątkowo niefartny dzień). Najpierw bardzo nieśmiało, więc sporo czekałem myśląc, że może przestanie. Po godzinie jednak rozpadało się na serio i musiałem zjechać kilka mozolnie wydartych górze kilometrów do widzianego ostatnio przystanku. Sprawdziłem o której przyjedzie pierwszy autobus - 5:07. Nastawiłem budzik na 4:55 i dokończyłem przerwany sen. O dziwo ktoś przyszedł na ten autobus i powiedział mi nawet "dzień dobry" :)
Kategoria W intymności, Maxi 100km i więcej
Dane wyjazdu:
194.90 km
48.00 km teren
09:45 h
19.99 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
Harpagan 33.
To był
Sobota, 21 kwietnia 2007 · dodano: 21.04.2007 | Komentarze 11
Harpagan 33.To był mój pierwszy Harpagan. Plan miałem taki, żeby po pierwsze zmieścić się w limicie czasu, po drugie zaliczyć 10 dalszych punktów kontrolnych i po trzecie nie wypruwać z siebie flaków a raczej potraktować ten wyjazd jako badawczy.
Pobudka o 5:00 (i tak nie mogłem spać), przepakowanie, tankowanie bukłaka, śniadanko i na start. Początkowo nie załapałem, że trzeba się ustawić w swoim sektorze :) Kilka minut przed startem zaczęto rozdawać mapy, ja dostałem dopiero kilka minut po starcie, ale co znaczy to kilka min na przestrzeni 12h pedałowania. Podobnie ja duża grupa pojechałem na PK oznaczony numerem 1. Jakoś tak wyszło, że jechałem na czele tej grupy i jakoś tak wyszło, że przed punktem pojechałem nie tam gdzie trzeba :)... za mną pojechał reszta a za nimi kolejni i kolejni :) No ale punk został szybko odnaleziony. Potem ruszyłem na (podobnie jak już nieco mniejsza grupka) PK13. Tym razem nie wybijałem się na czoło tylko grzecznie pojechałem... w złym kierunku za prowadzącymi :) Dosyć tego pomyślałem, czas oderwać się od wszelakich grupek i po chwili ruszyłem na PK11, który odnalazłem baz problemów, co prawda widziałem dość daleko z przodu bikerów ale starałem się nie sugerować ich poczynaniami. Teraz czas na PK19, tu już nie było tak łatwo, punkt był dobrze schowany a dodatkowo ja się nieco pogubiłem, ale w końcu go odnalazłem...
Teraz PK6. Poszło gładko, no powiedzmy faliście bo rzeka Wierzyca wcięła się dość głęboko w starogardzkie ziemie i coraz bardziej wiało w pysk. Otwarte tereny między PK6 a PK4 to walka z wiatrem, problemów nawigacyjnych brak. Kawałem przed PK6 zboczyłem nieco, żeby zrobić sobie zdjęcie pod taką oto tablicą :)
Z PK20 też nie było problemów (poza wietrznymi), co prawda punkt był sprytnie schowany, ale od tej strony z której jechałem udało mi się go w porę zobaczyć przez krzaczki. Jak zmierzałem na PK9 to początkowa dobra droga w Garczynie zamieniłą się w piaskownicę, więc się wycofałem i pojechałem główną, przed samym punktem było jeszcze trochę błąkania. Sam punkt ładnie położony za mostkiem. Pozdrowienia dla jegomościa, z którym jechałem na PK9 i miał taki sam kask jak mój :)
Teraz PK15, z zaliczeniem po drodze jak mi sie wydawało łatwej siódemki... dobrze mi się wydawało, PK7 pękł "raz dwa". Gorzej z PK15, miałem z nim sporo kłopotów, najpierw zjechałem za daleko w Junkrowach w stronę rzeki i musiałem podjechać, potem już przy punkcie kolejna chwila nieuwagi i znowu pojechałem za daleko a punkt mocno schowany, nie był z nim łatwo.
Z 15 nie wiadomo czemu pojechałem na mało wartościowy PK3, to był największy błąd rajdu. Jechało się super, z wiatrem , z górki, fajna szutrówka, na liczniku prawie cały czas ponad 40km/h (nie licząc rundki błądzeniowo-krajoznawczej po Skarszewach). No ale teraz przyszedł czas na 17 i zacząłem przeklinać wycieczkę na PK3. Droga z PK3 na PK17 to nieustanna walka z wiatrem prawie cały czas pod górę, średnia z tego odcinka to jakieś 12-13km/h :/. Na PK17 zatankowałem bukłak (podziękowania dla dziewczyny z obsługi punktu) i ruszyłem na PK14. Oj nie była to łatwa droga. Za PK17 ostry podjazd a potem błądzenie po lesie i łąkach jakiegoś PGR'u czy czegoś takiego, fatalnie się po nich jechało w dodatku teren mocno pagórkowaty. Przed PK14 rozwaliłem mapnik - nie wytrzymał szybkiego zjazdu po kocich łbach, zresztą mnie też nieźle wytrzepały bo nie brakowało ich na H33.
W drodze z PK14 na PK10 fajny trochę techniczny odcinek przed Miłowem. Za PK10 błąd i znowu pare dodatkowych km :/. Droga na PK18 to teren mocno pofałdowany, przez który niestety jechałem dwa razy wracając już do Trąbek Wielkich. Na PK18 zastanawiałem się czy jechać na PK12 ale odpuściłem, bo przecież miałem się nie spóźnić na metę. Teraz trochę żałuję bo przyjechałem z 30min zapasu, więc spokojnie mogłem go zaliczyć. Gdyby jeszcze nie ten PK3 jeszcze jakiś jeden albo dwa PK bym wyłapał.
Uogólniając: Wiało, wiało, wiało... czasem z górki jechało się 15km/h a pod górkę 30km/h. Ciekawie też wyglądała sprawa przy wietrze bocznym... jedzie sobie kilku rowerzystów i jacyś tacy pochyleni w jedną stronę wszyscy :). Aha... góry, górki, pagórki... można się było solidnie zmęczyć
Wyników jeszcze nie ma. Odwiedziłem 15 z 20 punktów kontrolnych co dało 48 z 60 punktów wagowych
===============
Są ostateczne wyniki, jestem 41 na 237 startujących
Kategoria W intymności, Maxi 100km i więcej, Zawody i rajdy
Dane wyjazdu:
111.66 km
40.00 km teren
04:49 h
23.18 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
Wybrałem się dziś do Gołuchowa.
Niedziela, 15 kwietnia 2007 · dodano: 15.04.2007 | Komentarze 13
Wybrałem się dziś do Gołuchowa. Powód? Dawno, oj dawno tam nie byłem. Niestety pomimo, że była niedziela czas miałem ograniczony, w domu miałem się zameldować o 16:00. Zebrałem się też późnawo (około 9:20) ze względu na to, że ranki są zimne a potem robi się cieplutko i nie chciałem mieć potem całego plecaka załadowanego ciuchami. Pojechałem przez Koźminek, zb. Murowaniec...Po drodze (prawie) miałem Russów, więc szkoda by było nie odwiedzić malowniczego parku z dworkiem...
...w którym Maria Dąbrowska spędziła dzieciństwo (w Nocach i Dniach ta miejscowość została opisana jako Serbinów). Wstęp do dworku-muzeum kosztuje 2zł - ulgowy i 4zł - normalny. Powiedziałem pani kustosz, że jestem jeszcze studentem ale nie sądziłem, że na rower przyda mi się legitymacja i zgodziła się sprzedać mi bilet ulgowy. Pani jednak nie umiała za bardzo obsługiwać nowej kasy fiskalnej i wydrukowała bilet za 4zł... trudno, czas naglił więc zapłaciłem 4zł. Opłata za fotografowanie to 5zł i nie skusiłem się na ten przywilej, jednak zrobiłem ukradkiem kilka fotek :)
Dalsza trasa przebiegała przez dolinę Prosny, na zdjęciu widoczny stromy skłon terasy nadzalewowej (chyba niższej).
Stamtąd do Gołuchowa już blisko.
Kamyczek.
Nad zbiornikiem Gołuchowskim.
No i pałac, park-arboretum i żubry.
W parku masy ludzkie bardzo utrudniały jazdę rowerem. Jak zbierałem się do powrotu to uświadomiłem sobie, że przecież nie przestawiłem jeszcze w liczniku zegarka na czas letni i wyszło na to, że jestem godzinę w plecy! Deptałem więc co sił, żeby nadrobić, ale szło fatalnie bo zerwał się dość silny wiatr ze wschodu... czyli z kierunku, w który się udawałem. Spóźniłem się 20min, więc nie było tak źle, ale czuję to w nogach.
Kategoria Maxi 100km i więcej, W intymności
Dane wyjazdu:
203.30 km
56.00 km teren
08:58 h
22.67 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
dom - blaszki - brzeziny
Niedziela, 1 kwietnia 2007 · dodano: 01.04.2007 | Komentarze 15
dom - blaszki - brzeziny - ostrzeszów - kobyla gora (szczyt), kobyka g. (wieś), antonin - ostrów wlkp. - kalisz - szłe - kalisz (znowu) - kożminek - domNie daje opisu na razie bo o 6:00 musze jutro wstać a mam jeszcze to i owo do zrobienia
No dobra, tu maly komentarz, w Polsce są dwie miejscowości noszące dumnie brzmiącą nazwę CHLEWO, w jednej mieszkam a drugą dziś odwiedziłem.
Kategoria W intymności, Maxi 100km i więcej
Dane wyjazdu:
128.00 km
76.00 km teren
06:43 h
19.06 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
Wycieczka z Tomaszem, znanym również
Niedziela, 11 marca 2007 · dodano: 11.03.2007 | Komentarze 2
Wycieczka z Tomaszem, znanym również jako pyszard. Spotkaliśmy się w Woźnikach i pojechaliśmy do Strońska skąd po obejrzeniu panoramy na rz. Wartę i Sieradz ruszyliśmy na Strumiany. Spotkaliśmy się tam z Marcinem, ale że był na szosówce to mieliśmy inne preferencje co do nawierzchni. Dalej przez Rychłocice pojechaliśmy do Konopnicy (cel wycieczki). Tak dobieraliśmy szlak, żeby było fajne rowerowanie (pagórkowato) i jednocześnie w miarę blisko rzeki, żeby się nie zgubić bo wyjechaliśmy z naszej mapy. Po drodze trafiliśmy na wapiennik (przypadkiem). W Konopnicy odszukaliśmy grodzisko na wysokim prawym brzegu Warty. Roztacza się stamtąd rozległa panorama i jest to bardzo atrakcyjne miejsce na rower ze względu na duże deniwelacje (niektóre zjazdy i podjazdy na granicy moich możliwości). Trasę powrotu ustalaliśmy na bieżąco, na zasadzie "A to tu pojedziemy, kierunek jest chyba dobry". W Grabówce Tomasz zamieniał dętkę i akurat jak przyszło mu pompować to przejeżdżał jego wujek ze sprężarką. Bardzo udana wycieczka w urozmaiconym terenie, zwłaszcza że jeszcze nigdy tam nie jeździłem. Kategoria Maxi 100km i więcej, W towarzystwie
Dane wyjazdu:
100.10 km
8.00 km teren
04:23 h
22.84 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:
Praszka
Sobota, 28 października 2006 · dodano: 28.10.2006 | Komentarze 0
PraszkaWyjazd do Praszki, do Andrzeja. Trasa standardowa bo najkrótszą :) (Błaszki, Złoczew, Wieluń) ale były pewne uatrakcyjnienia. Przejechałem się po śnieżce dydaktycznej upatrzonej kiedyś tam na leśnym parkingu, dałem sie tam wpędzić w niezłe maliny i wjechałem w bajoro skryte pod liśćmi. Za Wieluniem wjechałem sobie na polną górkę a w Praszce pojechałem na górkę z czereśnią i sanktuarium. Przez całą trasę mocno wiało ale wiatr był zmienny, wiec nie było źle. Od Błaszek do Gruszczyc nowa nawierzchnia (chwała, bo stan tej drogi był taki, że nawet amor z 100m skokiem to mało), od Czarnożył do Wielunia kładą asfalt (jest objazd, ale postanowiłem przejechać przez plac budowy - dobra decyzja, dało się przejechać, tylko kawałek po jakimś trawniku i schodach). Ostatnie 10km przed Praszką też nowy asfalt (tutaj też poprzedni był bardzo lichy).
Vmax=48.9
Kategoria Maxi 100km i więcej, W intymności