Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi tomalos osady Chlewo, Łódź. Przekręciłem już z BIKEstats 29758.89 kilometrów w tym 9317.12 po wertepach Jeżdżę z prędkością średnią 20.62 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Nie mam rowerów...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tomalos.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2009

Dystans całkowity:380.19 km (w terenie 55.00 km; 14.47%)
Czas w ruchu:21:24
Średnia prędkość:17.77 km/h
Maksymalna prędkość:74.00 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:47.52 km i 2h 40m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
19.00 km 0.00 km teren
01:00 h 19.00 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

do pracy

Środa, 15 lipca 2009 · dodano: 15.07.2009 | Komentarze 1

Kluski z rosołem, czy tam flaki z olejem... no jakoś tak, nuda w każdym razie


Dane wyjazdu:
100.10 km 0.00 km teren
04:27 h 22.49 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Na wieś z Kasią

Wtorek, 14 lipca 2009 · dodano: 15.07.2009 | Komentarze 2

Najpierw do pracy a potem do domu na wieś po samochód.

- Wycieczkę musisz dodać na bikestats
- Wcale nie muszę
- Właśnie, że musisz bo nikt nie bydzie wiedzioł, żym dobrze jirzdżała!
- No dobra już dobra.

No właśnie, pojechałem z Kasią, popitalała aż miło :)

Stówa wyszła przypadkiem


Dane wyjazdu:
18.00 km 0.00 km teren
01:00 h 18.00 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Do pracy

Poniedziałek, 13 lipca 2009 · dodano: 13.07.2009 | Komentarze 0

I nie dodam nic więcej bo to do pracy jedynie dojazd taki zwyczajny :P ...A jednak coś dodam, Kasia wczoraj pokonała po raz pierwszy przeszkodę architektoniczną, która znajduje się po drodze do pracy, taki podjazd dla wózków po schodach, uczy się dziewoja :)


Dane wyjazdu:
17.56 km 0.00 km teren
00:55 h 19.16 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Dworcowo

Niedziela, 12 lipca 2009 · dodano: 13.07.2009 | Komentarze 0

Na dworzec i z drugiego dworca :)


Dane wyjazdu:
44.35 km 0.00 km teren
01:32 h 28.92 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Po Andrzejka :)

Sobota, 11 lipca 2009 · dodano: 13.07.2009 | Komentarze 0

Wyjechać na przeciw kuzynowi i pogonić Kasię :) (nie udało się)


Dane wyjazdu:
83.28 km 15.00 km teren
04:26 h 18.78 km/h
Max prędkość:74.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Beskid Sądecki dzień 3

Niedziela, 5 lipca 2009 · dodano: 08.07.2009 | Komentarze 7

Trzeciego dnia decydujemy się na wariant asfaltowy i nieco dłuższą wycieczkę, tym razem do obcych krajów czyli na Słowację. Problem w tym, że nie mamy żadnej mapy. Jedziemy do Piwnicznej. Niestety wszystkie miejsca gdzie można by kupić rozsądną mapę są pozamykane, w różnych kioskach, biedronkach i innych takich ciągle trafiamy na te same mapy, kupujemy 3 ale niewiele warte. Zabiera nam to wszystko bardzo dużo czasu (no dobra, lody i gofry też były :)). W końcu po konsultacjach telefonicznych decydujemy się jechać do Jarabińskiego Wąwozu.

W Mniszku natrafiamy na kolejną piękną cerkiew.


Potem na żmijkę :)


Kasia z długimi podjazdami radziła sobie bardzo dobrze.


Potem trochę terenowego zjazdu, przyjemniaczy :)


Jeszcze jeden podjazd, trochę błądzenia, Kasia wyrwała do przodu i musieliśmy się szukać :) W końcu jednak dotarliśmy to wąwozu, zjechać się nie dało rowery poczekały na górze. Wąwóz robi wrażenie, szkoda tylko, że taki zarośnięty.




Warto dodać, że okolica jest bardzo malownicza, jesteśmy zauroczeni.


Warto dodać, że okolica jest bardzo malownicza, jesteśmy zauroczeni.


Dane wyjazdu:
54.98 km 40.00 km teren
04:37 h 11.91 km/h
Max prędkość:64.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Beskid Sądecki dzień 2

Sobota, 4 lipca 2009 · dodano: 06.07.2009 | Komentarze 4

Dziś dla urozmaicenia też postanowiliśmy jechać do Bacówki nad Wierchomlą, jednak ścieżynką inną niż wczoraj i też sporo trudniejszą. No i faktycznie szlak okazał się trudny a po drodze było sporo przeszkód.




Duchota była straszna, na szczęście zawsze można było zaczerpnąć świeżej mineralki :)


Chojraczył, chojraczył aż w końcu wylądował w największym gównie :D



W pewnym momencie nadeszła chwila rozstania, szlak okazał się bardzo trudny i dla mnie, więc Kasia na to: "Dalej to sam se jedź!"

No to pojechałem :) Cel - Jaworzyna Krynicka. Początkowo stromizna straszna, trochę prowadzę rower a trochę jadę (jak już uda mi się ruszyć). Balansuję środkiem ciężkości w wąziutkim przedziale przód - tył, tak żeby tylne koło miało przyczepność a przednim dało się jeszcze jako tako kontrolować kierunek jazdy. W końcu wspinam się na górę i jest już zdecydowanie łatwiej. W okolicach szczytu Runek przypadkiem natrafiłem na trasę maratonu, o którym nie wiedziałem, że jest :) A na maratonie startował Damian i inni znajomi... o czym dowiedziałem się po powrocie do domu :/


Na Jaworzynie pełno stonki, barów, bufetów, wyciągów, czyli wszystkiego co mi się nie podoba, bleee. Nawet dinozaury się trafiają.


Ruszam grzbietowym szlakiem w kierunku Hali Łabowskiej... zachowując przepisową szczególną ostrożność na każdym zakręcie :)


Na szlaku i w jego okolicy przed Schroniskiem na Hali Łabowskiej kolejne rozczarowanie, stado baranów gra w paintball. Ja rozumiem, że można a wręcz trzeba się trochę powydurniać, ale dlaczego na szlaku?!

Z hali uderzam żółtym pieszym w kierunku piwnicznej. Początkowo sielanka, potem jednak robi się stromo, mocno technicznie i cholernie kamieniście, reba to za mało na takie kamory, w tym wypadku przydało by się parę centymetrów skoku więcej. Łapy bolą i trudno utrzymać kierownice i hamulce.

Ale opłacało się, po wyjechaniu z lasu widoczki wynagradzają trud.





Po kawałku łatwiejszego szlaku po polankach zachciewa mi się jeszcze trochę pomyszkować i skrócić asfaltowy powrót. Ruszam w kierunku Wierchomli Wielkiej bardzo malowniczym szlakiem z serii Perły Beskidu Sądeckiego. Szlak znowu okazuje się trudny. Najpierw stromo w górę a potem w dół po kamieniach, ale dzięki niemu poznaję naprawdę malownicze zakątki. Jadąc z mozołem pod górę wąziuchną ścieżynką (po lewo mocno kamienista droga w "wąwozie" a po prawo pastuch elektryczny), nagle słyszę głośne "hrup", rower mi się zatrzymuje, ja balansuję przez chwilę i ląduję na prawo łamiąc kołek od pastucha. Okazało się, że gdzieś o kamień rozpiął mi się zacisk od koła i teraz ono wyskoczyło z ramy. Na szczęście skończyło się na wykrzywieniu zacisku i można jechać dalej.


I mapka jeszcze


Dane wyjazdu:
42.92 km 0.00 km teren
03:27 h 12.44 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Beskid Sądecki dzień 1

Piątek, 3 lipca 2009 · dodano: 06.07.2009 | Komentarze 10

Na piątek urlop i w góry!!! Dawno nie byłem, a na rowerze to już w ogóle. Radość podwójna bo tym razem udało mi się po jechać z Kasią. Trochę się bałem, że mnie znielubi za to, że kazałem jej rowerem po górach jeździć ale nie było aż tak źle :)

Zebraliśmy się w czwartek po pracy jak zwykle później niż planowaliśmy. Efekt? Na miejscu byliśmy o 3 nad ranem i noc spędziliśmy w małym samochodziku. Ja, ona i dwa rowery na jakichś 4m kwadratowych... cóż to była za noc!... Przez pół dnia miałem odciśniętą oponę na ręce :D

Plan na piątek ułożyliśmy dość szybko, postanowiliśmy wjechać do bacówki PTTK nad Wierchomlą. Jako, że po 4km zaczęło lać to skorzystaliśmy z gościnności przydrożnej knajpy :)


Tylko ileż można czekać aż przestanie padać!!! grrrr


W końcu jednak przestało i mogliśmy ruszyć dalej.


Jedziemy wertepem do Szczawnika


Po drodze takie "cuś" spotkaliśmy, nie wiem co to kiedyś napędzało, ale zębatka rowerowa miała swoje drugie 5 minut.





Dawna cerkiew (obecnie kościół) w Szczawniku. Trzeba przyznać, że mają urok takie cerkiewki. W tak zwanym międzyczasie powoli acz systematycznie "przeciro się".


Jak docieramy do bacówki to słoneczko już pięknie świeci. Można sobie powspominać, ew. podzielić się wspomnieniami przez tel. ze znajomymi :)




Jeden z dowodów na to, że góry powoli zatracają swój dawny klimat, wszędzie powstają jakieś wyciągi i inne stalowe szkarady, buduje się trasy zjazdowe dla narciarzy... przykro patrzeć.


Sjesta w błotku


Rura! ;)


Na szczęście takie obrazki też jeszcze się trafiają.


No to sru przez strumyczek...


...i jeszcze jeden


No prawie ;P


Cerkiew w Miliku


Właściwie to pojechaliśmy tam specjalnie dla tego, że cerkiew jest pod wezwaniem znanych bikestatsowiczów :D