Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi tomalos osady Chlewo, Łódź. Przekręciłem już z BIKEstats 29758.89 kilometrów w tym 9317.12 po wertepach Jeżdżę z prędkością średnią 20.62 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Nie mam rowerów...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tomalos.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2007

Dystans całkowity:1279.16 km (w terenie 314.20 km; 24.56%)
Czas w ruchu:46:43
Średnia prędkość:21.08 km/h
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:60.91 km i 2h 27m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
152.30 km 0.00 km teren
h km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Dolny Śląsk - na razie

Poniedziałek, 30 kwietnia 2007 · dodano: 30.04.2007 | Komentarze 11

Dolny Śląsk - na razie foty (więcej zdjęć we wpisach z poprzednich 3 dni), opis jutro (jak znajdę czas). Czasu nie znalazłem, opisu nie będzie ;P



Dane wyjazdu:
142.00 km 0.00 km teren
h km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Chełmiec - Andrzejówka - Walim

Niedziela, 29 kwietnia 2007 · dodano: 29.04.2007 | Komentarze 15

Chełmiec - Andrzejówka - Walim - Dzierżoniów - Strzelin - Wierzbno. Na razie foty, opis jutro (jak znajdę czas). W związku ze zwłoką razem z opisem będzie mały bonusik dla cierpliwych :)

Cholera jasna! przez godzinę opisywałem ten dzień i niechcący wcisnąłem enter... "nastąpiło automatyczne wylogowanie, zaloguj się ponownie" :[[[[[[ opisu nie będzie





















Dane wyjazdu:
113.15 km 30.00 km teren
06:00 h 18.86 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Dolny Śląsk. Dzień 1. Wierzbno

Sobota, 28 kwietnia 2007 · dodano: 28.04.2007 | Komentarze 4

Dolny Śląsk. Dzień 1. Wierzbno - Ślęża - Świdnica - Książ - Chełmiec.

Rano pobudka w miarę wcześnie bo plan ambitny. Chciałem zdobyć Ślężę i najwyższy szczyt Gór Wałbrzyskich - Chełmiec.

Zaopatrzyłem się w prowiant u cioci i ruszyłem przez pola rzepaku...


...na Polwicę (nie obyło się bez zwiedzania - błądzenia), potem śmignąłem nad A4...


Pogoda sprzyjała, ciepło, słonecznie i leciutki wiaterek. Pojechałem przez Boreczek, Borów, Tyniec Nad Ślęzą. Właściwie od samego Wierzbna cały czas Ślęża była widoczna.


Dalsza trasa wiodła przez Wilczkowice (tamtejszy kościół)...


... do Sobótki. Ślęża już blisko.


Nie wiedziałem jaką trasą najlepiej wjechać na Ślężę rowerem, więc puściłem się za pieszymi szlakiem czerwonym. Jak się okazało na rower była to trasa trudna, bardzo trudna, chwilami za trudna - w trzech miejscach rower musiałem trochę wnosić. Największy kawałek w okolicach Panny z Rybą, potem fragment za równo ułożonymi na drodze kamieniami i trochę przed ostatnim podjazdem. Masa kamieni i głazów, b. duże nachylenie. Zmęczył mnie ten podjazd.

Proszę się nie nabijać z mojej mało gustownej kreacji ;)



Pola rzepaku ze Ślęży wyglądały rewelacyjnie (szkoda, że przejrzystość powietrza była taka sobie) a ludzi na szczycie masa.


Teraz zjazd po wysypanej kamieniami drodze w kierunku miejscowości Wiry. Jedzie się super, pozwoliłem sobie więc na trochę brawury... i przestało być super, dobiłem tylną obręczą i złapałem węża. Nic to, pomyślałem, zmienię dętkę i znowu będzie super. No to do dzieła, zmieniłem dętkę, sięgam po pompkę przy koszyku na bidon... O k...! Nie ma! Teraz już wiem co się z nią stało, musiałem ją wytrącić jak przenosiłem rower na podjeździe. Czekam parę minut i jedzie rowerzysta, pożyczył mi pompkę i teraz już jadę ostrożniej bo w razie kapcia będzie problem.

Na zjeździe miałem ustawione najtwardsze przełożenie i wszystko wydawało się OK. Jak dojechałem do parkingu kręcę prawą manetką a tu nic! Zerkam co jest grane... zerwana linka... wnerwiłem się nie na żarty. Może była już licha i nie zauważyłem tego przed wyjazdem a może to jakiś kamień bo słyszałem w czasie zjazdu dwa lub trzy konkretne walnięcia. Pytam kilku rowerzystów czy nie mają zapasowej, niestety nikt nie miał. Czym prędzej kieruję się do Świdnicy żeby znaleźć przed 15:00 (sobota) jakiś sklep rowerowy. Teren pagórkowaty a ja mam praktycznie tylko dwa biegi, z przodu 2 i 3 a z tyłu tylko 9 (pod jedną górkę musiałem zastosować z przodu 1, bo nie dałem rady na 2). Szybko odnalazłem sklep zakupiłem pompkę, linkę i kawałek pancerza, bo stary był w katastrofalnym stanie (więc jednak kamienie były winne). Zatankowałem też wodę do bukłaka i dostałem gratisowy plan miasta. Pan ze sklepu był bardzo uczynny i służył mi czym potrzebowałem (raczej nie często wożę ze sobą obcinaczki do linek :D). Usterki naprawione, rączki umyte, można jechać.


Przyszła kolej na Kościół Pokoju...



... i rynek w Świdnicy (wzorowany na wrocławskim, tylko dwa razy mniejszy)


Następny w kolejce był zamek Książ, niestety szczęście mi dziś nie sprzyjało, na zamku jakiś festyn kwiatów, ludzi tłum, pełno straganów, to kitu.


Zmyłem się z stamtąd fajnym zjazdem do Pełcznicy, gdzie zakupiłem kiełbaskę i bułeczki na wieczorne ognisko. Teraz kierowałem się już w stronę Chełmca przez Strugę i Lubomin. W Strudze kolejne zakupy bo uprzytomniłem sobie, że jutro przecież niedziela i może być kiepsko z zakupami, w sklepie napełniłem też bukłak ohydną wodą (smakowała jak z basenu kąpielowego).

Przez te awarie stało się jasne, że na Chełmiec już dziś nie wjadę. Wygląda groźnie ten Chełmiec.


Na zboczach Chełmca poszukałem dogodnego i ustronnego miejsca na ognisko i spanko...


Nie szukałem żadnego zadaszenia, bo prognozy jednoznacznie wskazywały, że opady są chyba ostatnią rzeczą jakiej należy się spodziewać. I co? I w nocy zaczęło padać (wyjątkowo niefartny dzień). Najpierw bardzo nieśmiało, więc sporo czekałem myśląc, że może przestanie. Po godzinie jednak rozpadało się na serio i musiałem zjechać kilka mozolnie wydartych górze kilometrów do widzianego ostatnio przystanku. Sprawdziłem o której przyjedzie pierwszy autobus - 5:07. Nastawiłem budzik na 4:55 i dokończyłem przerwany sen. O dziwo ktoś przyszedł na ten autobus i powiedział mi nawet "dzień dobry" :)


Dane wyjazdu:
62.36 km 7.00 km teren
02:41 h 23.24 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Dolny Śląsk. Dzień 0, dojazd.

Piątek, 27 kwietnia 2007 · dodano: 27.04.2007 | Komentarze 3

Dolny Śląsk. Dzień 0, dojazd.

Trafiło mi się w końcu kilka dni, w które mogłem się wyrwać. Padło na Dolny Śląsk bo są górki, bo stosunkowo blisko no i rodzinka, która mnie przechowała.

Rano pojechałem rowerkiem do Sieradza. Tam miałem trochę spraw do załatwienia (zmieniłem pracę na przykład :D). Z Sieradza chciałem jechać do Wierzbna rowerem jak wyrobię się do południa... nie wyrobiłem się, więc pozostał pociąg do Wrocławia.

Upolowałem ostatni wagon drugiej klasy (za nim był wars a za warsem jedynka, oczywiście nie było wagonu do przewozu rowerów)poczekałem aż wyjdą ci, którzy kończyli podróż w Sieradzu, patrzę a tam... ludzie na korytarzu stoją :(. cóż, wbijam się tam ku ich niezadowoleniu z moim rowerkiem. Było ciasno więc trzeba było się rozglądnąć za jakąś lepszą miejscówą.

Idealne miejsce dla rowerka znalazłem w warsie. Nikomu nie przeszkadzał, gdyż drzwi wyjściowe w warsie były pozamykane (łańcuchami), nawet pan barowy nie miał większych problemów z wychodzeniem z kuchni.


W warcie jechało dwóch braci z Warszawy robić wizualizację na koncercie we Wrocławiu. Przyjemnie się z nimi rozmawiało.

Nie ma to jak solidna gaśnica :)


"Wagon całkowicie dla niepalących" :D Niech się pan wstydzi :P


We Wrocławiu byłem z około 40min opóźnieniem, potem udałem się do Wierzbna (rodzinka) Hubską, Buforową, potem Zerniki Wrocławskie, Święta Katarzyna, Sulimów, Okrzyce, Janików.

Dane wyjazdu:
18.76 km 18.00 km teren
01:00 h 18.76 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Powrót do normalności, czyli jedynie

Wtorek, 24 kwietnia 2007 · dodano: 24.04.2007 | Komentarze 7

Powrót do normalności, czyli jedynie małe kilometry po ciemku :/

Są wstępne wyniki z Harpagana 33, jestem 41 na 237 startujascych, jak na pierwszy raz to całkiem przyzwoicie chyba.


Dane wyjazdu:
33.90 km 0.00 km teren
01:30 h 22.60 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Z Harpagana do domu.

Niedziela, 22 kwietnia 2007 · dodano: 22.04.2007 | Komentarze 5

Z Harpagana do domu.

Tak wyglądałem rano :)


Jak już wstałem to pojechałem do Tczewa na pociąg, tym razem przez Sobowidz. Potem ze Skalmierza do domu.

Dodałem relację z Harpagana 33 :) Dodałem też mapkę.

Dane wyjazdu:
194.90 km 48.00 km teren
09:45 h 19.99 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Harpagan 33.

To był

Sobota, 21 kwietnia 2007 · dodano: 21.04.2007 | Komentarze 11

Harpagan 33.

To był mój pierwszy Harpagan. Plan miałem taki, żeby po pierwsze zmieścić się w limicie czasu, po drugie zaliczyć 10 dalszych punktów kontrolnych i po trzecie nie wypruwać z siebie flaków a raczej potraktować ten wyjazd jako badawczy.



Pobudka o 5:00 (i tak nie mogłem spać), przepakowanie, tankowanie bukłaka, śniadanko i na start. Początkowo nie załapałem, że trzeba się ustawić w swoim sektorze :) Kilka minut przed startem zaczęto rozdawać mapy, ja dostałem dopiero kilka minut po starcie, ale co znaczy to kilka min na przestrzeni 12h pedałowania. Podobnie ja duża grupa pojechałem na PK oznaczony numerem 1. Jakoś tak wyszło, że jechałem na czele tej grupy i jakoś tak wyszło, że przed punktem pojechałem nie tam gdzie trzeba :)... za mną pojechał reszta a za nimi kolejni i kolejni :) No ale punk został szybko odnaleziony. Potem ruszyłem na (podobnie jak już nieco mniejsza grupka) PK13. Tym razem nie wybijałem się na czoło tylko grzecznie pojechałem... w złym kierunku za prowadzącymi :) Dosyć tego pomyślałem, czas oderwać się od wszelakich grupek i po chwili ruszyłem na PK11, który odnalazłem baz problemów, co prawda widziałem dość daleko z przodu bikerów ale starałem się nie sugerować ich poczynaniami. Teraz czas na PK19, tu już nie było tak łatwo, punkt był dobrze schowany a dodatkowo ja się nieco pogubiłem, ale w końcu go odnalazłem...


Teraz PK6. Poszło gładko, no powiedzmy faliście bo rzeka Wierzyca wcięła się dość głęboko w starogardzkie ziemie i coraz bardziej wiało w pysk. Otwarte tereny między PK6 a PK4 to walka z wiatrem, problemów nawigacyjnych brak. Kawałem przed PK6 zboczyłem nieco, żeby zrobić sobie zdjęcie pod taką oto tablicą :)


Z PK20 też nie było problemów (poza wietrznymi), co prawda punkt był sprytnie schowany, ale od tej strony z której jechałem udało mi się go w porę zobaczyć przez krzaczki. Jak zmierzałem na PK9 to początkowa dobra droga w Garczynie zamieniłą się w piaskownicę, więc się wycofałem i pojechałem główną, przed samym punktem było jeszcze trochę błąkania. Sam punkt ładnie położony za mostkiem. Pozdrowienia dla jegomościa, z którym jechałem na PK9 i miał taki sam kask jak mój :)

Teraz PK15, z zaliczeniem po drodze jak mi sie wydawało łatwej siódemki... dobrze mi się wydawało, PK7 pękł "raz dwa". Gorzej z PK15, miałem z nim sporo kłopotów, najpierw zjechałem za daleko w Junkrowach w stronę rzeki i musiałem podjechać, potem już przy punkcie kolejna chwila nieuwagi i znowu pojechałem za daleko a punkt mocno schowany, nie był z nim łatwo.

Z 15 nie wiadomo czemu pojechałem na mało wartościowy PK3, to był największy błąd rajdu. Jechało się super, z wiatrem , z górki, fajna szutrówka, na liczniku prawie cały czas ponad 40km/h (nie licząc rundki błądzeniowo-krajoznawczej po Skarszewach). No ale teraz przyszedł czas na 17 i zacząłem przeklinać wycieczkę na PK3. Droga z PK3 na PK17 to nieustanna walka z wiatrem prawie cały czas pod górę, średnia z tego odcinka to jakieś 12-13km/h :/. Na PK17 zatankowałem bukłak (podziękowania dla dziewczyny z obsługi punktu) i ruszyłem na PK14. Oj nie była to łatwa droga. Za PK17 ostry podjazd a potem błądzenie po lesie i łąkach jakiegoś PGR'u czy czegoś takiego, fatalnie się po nich jechało w dodatku teren mocno pagórkowaty. Przed PK14 rozwaliłem mapnik - nie wytrzymał szybkiego zjazdu po kocich łbach, zresztą mnie też nieźle wytrzepały bo nie brakowało ich na H33.

W drodze z PK14 na PK10 fajny trochę techniczny odcinek przed Miłowem. Za PK10 błąd i znowu pare dodatkowych km :/. Droga na PK18 to teren mocno pofałdowany, przez który niestety jechałem dwa razy wracając już do Trąbek Wielkich. Na PK18 zastanawiałem się czy jechać na PK12 ale odpuściłem, bo przecież miałem się nie spóźnić na metę. Teraz trochę żałuję bo przyjechałem z 30min zapasu, więc spokojnie mogłem go zaliczyć. Gdyby jeszcze nie ten PK3 jeszcze jakiś jeden albo dwa PK bym wyłapał.

Uogólniając: Wiało, wiało, wiało... czasem z górki jechało się 15km/h a pod górkę 30km/h. Ciekawie też wyglądała sprawa przy wietrze bocznym... jedzie sobie kilku rowerzystów i jacyś tacy pochyleni w jedną stronę wszyscy :). Aha... góry, górki, pagórki... można się było solidnie zmęczyć

Wyników jeszcze nie ma. Odwiedziłem 15 z 20 punktów kontrolnych co dało 48 z 60 punktów wagowych



===============
Są ostateczne wyniki, jestem 41 na 237 startujących

Dane wyjazdu:
39.50 km 0.00 km teren
01:52 h 21.16 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Dojazd na Harpagan 33.

Piątek, 20 kwietnia 2007 · dodano: 20.04.2007 | Komentarze 0

Dojazd na Harpagan 33.

Urwałem się trochę z pracy, potem pakowanko, na rower i na PKP Skalmierz. Wysiadka w Tczewie a po drodze dwie przesiadki. W Inowrocławiu miałem godzinę czekania, więc uderzyłem na miasto poszukać izotoników, bananów i wody. Z Tczewa do Trąbek Wielkich pojechałem przez Godziszewo. W bazie byłem grubo po północy.


Dane wyjazdu:
6.30 km 2.20 km teren
00:21 h 18.00 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Smarowanko, regulowanko i testowanko

Czwartek, 19 kwietnia 2007 · dodano: 19.04.2007 | Komentarze 10

Smarowanko, regulowanko i testowanko przedharpaganowe. Umyć rowerka nie miałem kiedy, ani dziś ani jutro też nie będę miał na to czasu, więc pojedzie zafajdany.

Ta dętka zaostaje w domu (za ciężka przez te wszystkie łatki :))


Dane wyjazdu:
5.00 km 1.00 km teren
00:20 h 15.00 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Najpierw pojechałem zrobić małe

Środa, 18 kwietnia 2007 · dodano: 18.04.2007 | Komentarze 0

Najpierw pojechałem zrobić małe fotograficzne zleconko a wieczorem (przed chwilą) byłem przetestować zrobiony pare dni temu mapnik na harpagana, spisuje się dobrze. Bez licznika.