Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi tomalos osady Chlewo, Łódź. Przekręciłem już z BIKEstats 29758.89 kilometrów w tym 9317.12 po wertepach Jeżdżę z prędkością średnią 20.62 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Nie mam rowerów...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tomalos.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2009

Dystans całkowity:385.63 km (w terenie 109.00 km; 28.27%)
Czas w ruchu:20:04
Średnia prędkość:19.22 km/h
Maksymalna prędkość:48.00 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:64.27 km i 3h 20m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
50.00 km 20.00 km teren
03:46 h 13.27 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Masa Krytyczna

Piątek, 29 maja 2009 · dodano: 24.06.2009 | Komentarze 0

Najpierw do pracy, potem do domu a potem mój pierwszy raz na masie


Dane wyjazdu:
55.00 km 0.00 km teren
02:00 h 27.50 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

I powrót ze szkolenia

Czwartek, 21 maja 2009 · dodano: 24.06.2009 | Komentarze 0

Rowerkiem, a jakże :)


Dane wyjazdu:
58.00 km 0.00 km teren
02:03 h 28.29 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Na szkolenie

Środa, 20 maja 2009 · dodano: 24.06.2009 | Komentarze 0

Na służbowe szkolenie, wszyscy aurami i autobusami a ja rowerem :) Trzeba było ostro popitalać, żeby być na czas, noga podawał aż miło :)


Dane wyjazdu:
12.94 km 10.00 km teren
01:17 h 10.08 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Długi weekend majowy 2009 - Mazury

Niedziela, 3 maja 2009 · dodano: 05.05.2009 | Komentarze 11

Dzień trzeci i ostatni

Spodobał nam się Zgon. Nie ma się co porywać na dłuższą wycieczkę z Kasi barkiem, postanawiamy zatem objechać dookoła tutejsze jezioro. Ja testuję sandały SPD (w warunkach letnich, o zimowej jeździe w sandałach przeczytasz tutaj :)




Połowa drogi to przedzieranie się przez krzaki i płoty.


Woda była zinma

A komary rypały




No i tak oto pożegnaliśmy się z Mazurami. Bardzo się cieszę, że tam pojechaliśmy bo dotychczas byłem tam jedynie przejazdem. Powrót do Łodzi to stanie w około 100 kilometrowym korku. Radio co godzinę informowało o zatkanej drodze krajowej nr 7... słyszeliśmy ten komunikat przynajmniej 4 razy...

Dane wyjazdu:
104.69 km 39.00 km teren
05:13 h 20.07 km/h
Max prędkość:43.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Długi weekend majowy 2009 - Mazury

Sobota, 2 maja 2009 · dodano: 05.05.2009 | Komentarze 0

Dzień drugi, na razie tylko zdjęcia

Gotowanie na śniadanie :)


Gdy zobaczyliśmy tablicę z naszą miejscowości "Zgon" to było jasne, że zostawiamy tu auto :)

Planujemy dziś objechać dookoła jezioro Śniardwy, niestety moja poziomeczka szybko przestaje czerpać przyjemność z jazdy przez bolący bark :( Plan zostaje zredukowany.
Poniemiecki cmentarz


Bzzzz.... :)


Dla dziewczynki keczup, dla chłopczyka piwo.


Po około 65km moje biedactwo już bardzo cierpi, postanawiamy się rozdzielić. Kasia jedzie szukać miejsca na nocleg, ja grzeję po auto do Zgonu (20-25km). Grzeję ostro, nie ma się co oszczędzać przecież. W Zgonie jestem już niezły zgon. Podjechałem pod auto i już wiedziałem że odwaliliśmy numer lepszy niż ten z palnikiem i niekompatybilną butlą z gazem, lepszy niż ten z zaciskiem, ba, numer którego już nie przebijemy na tym wypadzie. Na wszelki wypadek dzwonię do Kasi:
- Cześć kochanie, nie wiesz może kto z nas ma kluczyki od samochodu?
- O kur..! Ja mam!
:D
Teraz wydaje mi się to śmieszne, ale wtedy bynajmniej nie było mi do śmiechu, ja ujechany w trupa (zgona raczej), Kasia z bolącym barkiem. Nie było innego wyjścia, Kasia wsiadła na rower a ja wyjechałem jej na przeciw. Spotkaliśmy się gdzieś w lesie. I tutaj bardzo miła niespodzianka, siedzimy sobie i odpoczywamy, aż tu jakiś harmider z krzaków dobiega, już widzę, że to dziki, siedzimy cichutko i zastanawiam się jak blisko podejdą. W odległości kilkunastu metrów pierwszy wychodzi na wybrukowaną kamieniami leśną drogę, zatrzymuje się, rozgląda, patrzy na nas. Poznał swojaków i uznał, że nie stanowimy zagrożenia, przechodzi spokojnie przez drogę a za nim jeszcze dwa dorosłe i około 10-15 warchlaczków :). Spokojnym tempem wracamy do Zgonu.

Postrach sosnowego lasu :)


Dane wyjazdu:
105.00 km 40.00 km teren
05:45 h 18.26 km/h
Max prędkość:48.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Długi weekend majowy 2009 - Mazury

Piątek, 1 maja 2009 · dodano: 05.05.2009 | Komentarze 5

Mieliśmy różne pomysły na majowy weekend, skończyło się na tym, że pojechaliśmy trochę na chybił trafił w kierunku Nidzicy. Plan był taki: pakujemy rowery, wsiadamy w autko i jedziemy, wyciągamy karimaty i śpiwory na glebę i śpimy gdzieś w lesie, rano podjeżdżamy w jakieś miejsce gdzie można bezpiecznie zostawić autko i na rowerki, po całym dniu jazdy pakujemy rowerki, jedziemy gdzieś dalej i znowu spanie w lesie....

Do Nidzicy zajechaliśmy wieczorem, odwiedziliśmy stonkę-biedronkę (zakup wody i kiełbasy), połaziliśmy po mieście. Całkiem sympatyczne nawet.
Zamek

Kościół

Rynek


Nocleg na skraju lasu i rzeki, miejsce bardzo przyjemniacze, Kasi trochę zimno doskwierało (zamarzła nam woda w butelce). Obudził nas przejeżdżający 10 cm od naszych stóp samochód terenowy :) Kierowca i pasażer popatrzyli tylko na nas, uśmiechnęli się i pojechali. Spaliśmy im na drodze i musieli wjechać w bagienko żeby nas nie rozjechać :) Gotować mieliśmy na palniku... ale nie wyszło, w tajemnicy powiem, że Kasia kupiła gaz niekompatybilny z palnikiem :) No i trza było ognisko napalić, moja kuchareczka przygotowała grzanki.


Wróciliśmy do Nidzicy, żeby zostawić bzyka na stacji paliw, montujemy rowery, wkładam sztycę... i zonk, nie ma zacisku!!! Kilkakrotne przeszukanie samochodu połączone ze zrywaniem tapicerki nie przyniosło efektu :(. Skąd pierwszego maja wytrzasnąć zacisk sztycy w Nidzicy? I to o odpowiedniej średnicy?! Na drugiej stacji benzynowej udaje mi się zakupić opaski zaciskowe. Trzyma to co najwyżej jako tako.


Ale cóż począć, musi już tak być. Biorę się zatem za drugi rower i... ehhh sami widzicie, zacisk zakleszczył się w Kasi rowerze w okolicach suportu.


Postanawiam przetestować jednak opaski a zacisk ląduje w plecaku.


Obieramy kurs na Dylewską Górę. Na początku nie obyło się baz błądzenia, potem już jednak łapiemy się w sytuacji, widoczki piękne, jest malowniczo.


Na pierwszym postoju zakładam zacisk, opaski sprawują się słabo.


Jedzie Kasia jedzie (trochę posapując przy tym :P)





Trafiamy na jakiś odpust, bez pierścionka się nie obyło :)


Grunwald, znaleziony trochę przez przypadek.


Niektóre drogi były bardzo pylaste, kurzyło się za nami zdrowo :)





Im bliżej Dylewskiej Góry tym widoczki bardziej górskie


No prawie jak w górach



Szczyt zdobyty.

Jeziorko Francuskie - bardzo urokliwe










Pod koniec dnia Kasia ma problemy z barkiem, zobaczymy co będzie jutro. Śpimy na skraju pola, lasu i młodnika, uwielbiam zasypiać patrząc w gwiaździste niebo...