Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi tomalos osady Chlewo, Łódź. Przekręciłem już z BIKEstats 29758.89 kilometrów w tym 9317.12 po wertepach Jeżdżę z prędkością średnią 20.62 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Nie mam rowerów...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tomalos.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2008

Dystans całkowity:1352.75 km (w terenie 421.80 km; 31.18%)
Czas w ruchu:70:48
Średnia prędkość:19.11 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:75.15 km i 3h 56m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
16.97 km 0.00 km teren
00:34 h 29.95 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Z Sieradza do Błaszek,

Piątek, 30 maja 2008 · dodano: 14.06.2008 | Komentarze 0

Z Sieradza do Błaszek, od Błaszek blachosmrodem

Dane wyjazdu:
35.61 km 7.00 km teren
01:24 h 25.44 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

do pracy, potem wernisaż,

Czwartek, 29 maja 2008 · dodano: 14.06.2008 | Komentarze 0

do pracy, potem wernisaż, potem piwo, spanie w Sieradzu

Dane wyjazdu:
232.87 km 4.00 km teren
11:18 h 20.61 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Dzień siódmy

Rekordowy dystans ale ale...
Trasa Dąbrowa Górnicza - Dom, nie całkiem prosto. Powrót z jurajskiej wypra

Wtorek, 27 maja 2008 · dodano: 28.05.2008 | Komentarze 13

Jura 2008

Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty
Dzień szósty

Dzień siódmy

Rekordowy dystans ale ale...
Trasa Dąbrowa Górnicza - Dom, nie całkiem prosto. Powrót z jurajskiej wyprawki.

Wyjechałem koło 8:00. Najpierw do Bytomia na krótkie odwiedziny a potem przez Miasteczko Śląskie do Herbów, i dalej: Turkolasy - Krzepice - Lipie - Działoszyn - Wieluń - Złoczew - Błaszki - dom

Takich kwiatków to jeszcze nie miałem
- 200km pod wiatr
- Już około 30-40 km od domu na cholernie, masakrycznie, koszmarnie dziurawej drodze ze Złoczewa do Błaszek dobiłem tylne koło. Ciemno było, więc podprowadziłem rower do najbliższej wsi i zmieniłem dętkę (kleić mi się nie chciało ze względu na ciemności i zmęczenie). Nie ujechałem kilometra a podczas gdy z naprzeciwka jechał samochód, który mnie oślepił wpadłem w taką dziurę, że jak bym się zwinął w kłębek to bym się w niej zmieścił. Oczywiście dwa koła przebite. Minęła właśnie 23:00 i zgasły światła we wsi. Teraz to już mi nerwy puściły ale jak się okazało to jeszcze nie koniec nieszczęść.
Rozpoczynam klejenie. Ale co to? klej na wykończeniu! Nie ma rady, kleję oszczędzając. Zakleiłem, założyłem koła, napompowałem i... powietrze zeszło z obydwu kół!!! Nie wiem o co chodzi, zdejmuję dętki i co? Okazuje się, że klej nie złapał, nie wiem jeszcze dlaczego. Skończyły się już bateryjki. Zaczyna mi odbijać, gadam do siebie, bluzgam itd. Nie ma rady, ponawiam czynności tylko z większą starannością i... znowu to samo. Jestem już na krawędzi obłędu. Znowu ściągam dętki, teraz załapałem, że dętki są mokre (rosieją). Kleju zostały już resztki, mam ostatnią szansę, osuszam dętki, kleję szybko bo one szybko stają się mokre, zakładam, pomtuję. Mam już zwidy, wydaje mi się, że nadal ucieka powietrze z tyłu, zamieniam dętki tył-przód, najwyżej pojadę na kapciu z przodu bo nie mam już czym kleić. Jednak były to zwidy. Powietrze nie uchodzi. W domu jestem o 2:30.




Dane wyjazdu:
73.13 km 5.00 km teren
04:07 h 17.76 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Dzień szósty
Dzień siódmy

Zagłębiańsk

Poniedziałek, 26 maja 2008 · dodano: 27.05.2008 | Komentarze 6

Jura 2008

Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty

Dzień szósty
Dzień siódmy

Zagłębiańsko śląska wycieczka z Kosmaczem

Najpierw pojechaliśmy po bilecik :) Zaczęło się ciekawie bo po przejechaniu kilometra wjechałem w Kosmę, która zatrzymała się wcześniej niż mi się zdawało, że się zatrzyma no i wyglebałem się na asfalcik, nabijając kilka siniaków... Kosmie :)

Stoi tu sobie taki duży i nie ma jak przejechać

Pod Nadleśnictwem Katowice


Dziwne żyrafy mają w Chorzowie ;)


Po zrobieniu rundki po chorzowskim parku, zagryzieniu frytek rybką przyszedł czas na zaliczenie Dorotki ;) Przyjemnie się jeździło na Dorotce :D

Dzięki Kosmie zobaczyłem całkiem ładny Śląsk i Zagłębie, no i teraz już wiem, że granica między tymi państwami jest na Brynicy ;P

Dane wyjazdu:
148.28 km 35.00 km teren
08:40 h 17.11 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Dzień piąty
Dzień szósty
· dodano: 26.05.2008 | Komentarze 6

Jura 2008

Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty

Dzień piąty
Dzień szósty
Dzień siódmy

Jura - DG

Przymrozków nie było. Obudziłem się około 4:10 i zostałem oszołomiony widokiem, wahałem się czy robić zdjęcia czy nie, żeby nie zbezcześcić czegoś tak pięknego. Oczywiście się nie powstrzymałem i latałem z aparatem jak oszołomiony przez jakieś 1,5h. Zdjęcia absolutnie nie oddają piękna tej chwili, można by rzec, że są marne w porównaniu z tym co na żywo.












Szef kuchni poleca:


Potem podniosła się gęsta mgła i znowu zrobiło się buro i ponuro. Po jakimś czasie zaczęło też siąpić.

Kierowałem się teraz do Dłubniańskiego Parku Krajobrazowego. Dolina Dłubnej mnie urzekła, to taka Dolina Prądnika w miniaturze tylko, że całkiem dzika i sielska (no i - jak by nie było - w dużej części zarośnięta po szyję mokrymi trawami).





Po wyjechaniu z doliny (w kierunku Tarnawy) zaczęło się przejaśniać i chwilami było nawet słonecznie.




Zachciało mi się zielonego szlaku... w istocie - cholernie zielony, ale turysty to on dawno nie widział :)

Teraz kierunek Dąbrowa Górnicza. Wymagało to ponownego przejechania przez OPN. Zahaczyłem o Dolinę Szklarki



Od Krzeszowic przez jakieś 20km jadę z dwoma jegomościami, którzy znają drogę i prowadzą mnie przez przez mało ruchliwe trasy. Zrobili dziś ponad 100km na marketowych rowerach i to nie był ich pierwszy raz. Po dotarciu do DG kręcę się jeszcze trochę po mieście w oczekiwaniu na Kosmę, która to wraca ze stawiania lodów w puszczy ;)






.

Dane wyjazdu:
117.58 km 78.00 km teren
07:42 h 15.27 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Dzień czwarty
Dzień piąty
· dodano: 26.05.2008 | Komentarze 5

Jura 2008

Dzień pierwszy
Dzień drugi
Dzień trzeci

Dzień czwarty
Dzień piąty
Dzień szósty
Dzień siódmy

Na śniadanie szef kuchni poleca:


Ależ wygodnie się tu spało! :)


Po drodze do Paczółtowic widoczki były przepyszne, szkoda, że pogoda mało zdjęciowa.



Kościół w Paczółtowicach


W dolinie Eliaszówki źródło św. Eliasza



Na tablicy napis, że woda ze źródła ma przedziwne właściwości... zatankowałem do pełna 2,25 litra, teraz czekam aż wyrośnie mi trzecia noga ;)


Diabelski (czarci?) most


To się nazywa węzeł szlaków :D


Tomasz oczywiście utrudnił sobie sprawę i do oddalonego o kilkaset metrów zamku wybrał się szlakiem dawnego górnictwa przez kilka kamieniołomów (3,5km do zamku). Efekt tego był taki, że przedzierałem się z rowerem przez totalnie zarośnięte i oczywiście bezlitośnie mokre kamieniołomy. Na zamek w końcu dotarłem.


Potem przez Las Zwierzyniecki, pola z ładnymi widokami...


...i Las Zabierzowski do Zabierzowa. W Zabierzowie przesiadam się na zielony szlak rowerowy a na nim takie niespodzianki:

Ledwo przelazłem tu z rowerem z sakwami (cholernie ślisko i stromo)

Bolechowice, ulica nie bez przyczyny nazywa się "ul. Nad potokiem"




Brama Bolechowicka



Skały koło Jaskini Nietoperzowej


Koło Jaskini Dupnej znalazłem storczyka


Dalej kieruję się do Ojcowskiego PN. Jadę przez Wielką Wieś i Biały Kościół do Hamerni i stamtąd już do Ojcowa w górę Prądnika.




I dalej do Zamku w Pieskowej Skale






W Słuszowej odbijam z drogi w lewo na czerwony pieszy, mało kto tam uczęszcza (trudno było znaleźć właściwą ścieżkę) bo układ dróg zdecydowanie wskazuje na to, żeby udać się asfaltem. Okazuje się jednak, że wysiłek się opłaca! Bardzo widokowy odcinek! Ja już całkiem tam zgłupiałem bo w końcu pojawiło się słońce! Pstrykałem fotki jak głupek :) aż w końcu zrobiło się ciemno.








Zapowiadała się pogodna noc, więc licząc na równie pogodny poranek i wschód słońca na nocleg wybieram sobie miejsce widokowe, padło na górę Smugowa. Docieram dam dopiero dłuższy czas po zapadnięciu zmroku, mam za to bardzo ładny widok na nocny Olkusz. Postanowiłem zrobić mu zdjęcie, więc przejechałem na przełaj przez pola kilkaset metrów. Można by dodać, że pola te były kompletnie mokre, ale to tak jak ja :) ...Zdjęcia nie wyszły :/ Wróciłem na ścieżkę i wybrałem ustronne dogodne miejsce noclegowe z widokiem na wschód.

Pogodowe wróżki przewidywały, że w nocy temperatura wyniesie +2*C, więc nie wykluczałem przymrozków.

Dane wyjazdu:
121.91 km 90.00 km teren
08:46 h 13.91 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Dzień trzeci
Dzień czwarty
· dodano: 26.05.2008 | Komentarze 8

Jura 2008

Dzień pierwszy
Dzień drugi

Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty
Dzień szósty
Dzień siódmy

Na posłanku z grubej warstwy liści śpi się bardzo fajnie i zamiast o planowanym świcie wstaję po piątej. Ze skały trochę na mnie kapało i śpiworek jest lekko wilgotny. Grzebię się coś rano, gotowanie, pakowanie, fotki... zabiera to sporo czasu. Buty przez noc nie przeschły ani ociupinkę (wczoraj nie padało ale było pochmurno i ogólnie mokro, jazda przez wysokie trawy i błoto skutecznie mnie przemoczyła a rower strasznie rzęzi).

Pierwszy cel to zamek Ostrężnik... i piewrwsze rozczarowanie, otóż nie znalazłem zamku! Jak to się kurna mogło stać to nie wiem, rozebrali czy co? Znalazłem rezerwat, znalazłem skałki i znalazłem jaskinię ostrężnicką a zamku nie! Może i przyczynił się do tego brak dokładnej mapy ale widziałem nawet tabliczkę "Do Zamku" (doprowadziła mnie do jaskini).

Jaskinia ostrężnicka, łatwo się domyślić dlaczego nazywają ją "płucna" :)



Teraz ruszam na do Mirowa, tam wiem gdzie jest zamek więc go nie ominę :) Po drodze jeszcze udaje mi się nie znaleźć strażnicy w Paczółtowicach.


Zaczyna Padać, gdy dotarłem do Mirowa leje już solidnie, zamawiam kawę i max hot doga (faktycznie duży) i przeczekuję największe opady.




Jak deszcz zelżał to jadę znaną mi już sprzed 8 lat (o kuźwa, to już tyle?!?) widokową trasą do Bobolic.


Po co odbudowywać ruiny?


Teraz kolej na zamek Morsko (odpuszczam sobie znane mi już dobrze skały Kroczyckie, Rzędkowickie i G. Zborów). Gdzieś po drodze myję w rzece rower.


Już od jakiegoś czasu rozglądałem się za dogodną ku temu okazją bo dźwięki jakie wydawał przyprawiały o bóle głowy. Mycie daje wyraźną poprawę, ale nie na długo... do pierwszej piaszczystej drogi (a tych nie brakowało). Na zamku już wszystko rzęzi jak wcześniej.

Przeczytałem na jednej z tablic pod zamkiem, że oprócz znanego mi Okiennika Wielkiego jest tu gdzieś i Okiennik Mały. Ruszam zatem na poszukiwania. Zadanie okazało się trudniejsze niż podejrzewałem, sporo błąkam się po okolicy, pytam ludzi, ale wskazują mi na wielki, w końcu jadę po opisie z tablicy, tylko, że ten opis podawał lokalizację a nie jak się tam dostać... a to dla tego, że nie ma tam żadnej ścieżki. Jadę przez mokre wysokie trawy (i tak byłem mokry) i znajduję. Może i jest stąd imponujący widok na skałki rzędkowickie ...ale nie koniecznie przy dzisiejszej pogodzie. Oprócz satysfakcji z odnalezienia okiennika jest jeszcze jeden plus... w trawach świetnie wyczyścił mi się napęd, o niebo lepiej niż po kąpieli w rzece.



Bardzo ładny kościół w Skarżycach


Kieruję się do Podzamcza, po drodze takie widoczki:




Robię rundkę dookoła zamku i ruszam dalej. Trafiam na roboty szlakowe...


Okolice Smolenia są piękniejsze niż myślałem (a wydawało mi się, że znam je już całkiem nieźle).









Jadąc do Bydlina trafiam na łąkę z masą mniszka.


Nie wiele myśląc zsiadam z rowerka i idę na łąkę robić fotki, złapałem za sznurek ogrodzeniowy żeby go podnieść i... okazuje się, że to pastuch elektryczny.


Ałaaaa!!! Troszkę mnie popieściło, najważniejsze że elektronika aparatu nie ucierpiała.

Teraz już ostrożnie przelazłem pod pastuchem.


Bydlin




Rabsztyn



Wioska Smerfów, czyli Olkusz


Jak dojechałem do Olkusza było już prawie ciemno, w mieście czekałem aż zapalą oświetlenie uliczne bo chciałem ładne nocne fotki porobić ale coś oszczędzają chyba. Pozostało zrobić zwykłe fotki na długich czasach, i statywie z siodełka


Za Olkuszem bardzo długo błąkam się w poszukiwaniu noclegu, było już kompletnie ciemno a ja szukałem jakiegoś zadaszenia. Pobłądziłem, zrobiłem około 7 kilometrowe koło i w końcu jak trafiłem na baaaardzo mięciutką ściółkę w lesie to stwierdziłem, że nie będzie padało :) Jak robiłem sobie kolację to coś mocno hałasowało i podeszło bardzo blisko... okazało się, że to jeż :)


Dane wyjazdu:
115.42 km 43.00 km teren
06:47 h 17.02 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Dzień drugi
Dzień trzeci
· dodano: 26.05.2008 | Komentarze 7

Jura 2008

Dzień pierwszy

Dzień drugi
Dzień trzeci
Dzień czwarty
Dzień piąty
Dzień szósty
Dzień siódmy

W Praszce zapożyczyłem się u kuzyna na kilka map i przewodnik i ruszyłem w kierunku Częstochowy z myślą w głowie, że potem to się zobaczy.

Żeby nie było za łatwo to wybrałem opcję dróg bocznych i co nieco w terenie. Pojechałem przez Żytniów, Starokrzepice, Dankowice, Krzepice




Za Krzepicami nie wytrzymałem już na asfalcie i zachciało mi się jechać niebieskim szlakiem do rezerwatu Modrzewiowa Góra. No i od tej chwili zacząłem żałować, że nie mam solidnych terenowych kapci. Koła jechały jak chciały a ja się wkurzałem.




Po oględzinach w rezerwacie uderzyłem już możliwie jak najłatwiejszą trasą do Częstochowy czyli do Waleńczowa i potem krajową 43 przez Kłobuck. Na 43 co chwila ruch wahadłowy, ale mnie to jakby wisiało ;P



W Częstochowie podskoczyłem szybko na Jasną Górę...


...i wyrwałem z miasta szlakiem orlich gniazd... trochę pieszym trochę rowerowym, trochę żadnym. Raz po raz albo się gubił albo odnajdywał pieszy bądź rowerowy, tak to jest jak się ma nieaktualną mapę (lepsza taka niż żadna :D)

Zaraz za miastem jest fajny widoczek na rzekę Wartę (trzeba nieco w krzaczki wejść).


Kierowałem się na górę Osona, przez którą miał przebiegać czerwony pieszy... niestety tylko na mojej mapie. Na górę jednak wjechałem i nie żałowałem, bo był z niej bardzo ładny widok na Olsztyn i okoliczne wzgórza oraz na Hutę Częstochowa.



Dalej jadę trzymając się mniej więcej (chyba jednak mniej niż więcej) czerwonych szlaków.

Rezerwat Zielona Góra


Koło zamku Olsztyn nawet się nie zatrzymuję, gdyż byłem tutaj dwa tygodnie temu.


Jadę za to zobaczyć okoliczne skałki.


Łatanie koła w takich okolicznościach przyrody nie było specjalnie denerwujące.


Goździk kartuzek


Przejazd przez rezerwat Sokole Góry z jednoczesnym trzymaniem się czerwonego szlaku pieszego to nie był specjalnie błyskotliwy pomysł, właściwie to więcej prowadzę/wnoszę rower niż jadę ...ehhhh, gdyby nie te sakwy.
W rezerwacie całe łany siudmaczka leśnego


Widoczek na Sokole Góry po wydostaniu się z nich.


Przez Zrębice...




...jadę do Złotego potoku.


Tutaj błąkam się leniwie po wyznaczonych ścieżkach, nabieram wody ze źródełka i w końcu robi się ciemno. Rozglądam się powoli za jakimś legowiskiem na nocleg. Drogowskaz "Brama Twardowskiego 900m" wygląda obiecująco :) Tam też nocuję.




Dane wyjazdu:
99.52 km 7.00 km teren
04:02 h 24.67 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Jura 2008 - Dzień pierwszy

Środa, 21 maja 2008 · dodano: 26.05.2008 | Komentarze 7

Jura 2008 - Dzień pierwszy - Dzień drugi - Dzień trzeci - Dzień czwarty - Dzień piąty - Dzień szósty - Dzień siódmy

Chlewo - Sieradz - Praszka
No w końcu! Wreszcie udało mi się wyjechać na parę dni. Planowałem, że będę dużo śmigał po szosach, więc zmieniłem kapcie na wąskie i łyse (jak się później okazało, niezbyt szczęśliwie), spakowałem wszystko co potrzeba, skleciłem na szybko adapter umożliwiający zamontowanie bagażnika do rowerka z tarczówkami i już byłem gotów. Zgodnie z normą odbyło się to kosztem snu.

Rano już z bagażem pojechałem do pracy. Było pochmurno ale nie padało. Niestety jak siedziałem w robocie to się rozpadało i jakoś nie chciało przestać. Siedziałem po godzinach i czekałem, aż się trochę poprawi. W międzyczasie druknąłem sobie nowe nalepeczki, na kask, ramę i sakwy, niech żyje BIKEstats :)



W trybie pilnym zaopatrzyłem się w błotniki u chłopaków w sklepie i pojechałem. Może dodam jeszcze, że błotnik przedni przymocowany został za pomocą opasek samosaciskowych (uchwyt gdzieś się zapodział) a za błotnik tylny robiła stara dętka owinięta na bagażniku :D. Co prawda padać nie przestało ale trzeba było już jechać, więc pojechałem. Do Praszki udałem się najszybszą trasą przez Złoczew i Wieluń.

Dane wyjazdu:
57.60 km 12.00 km teren
02:09 h 26.79 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

do roboty

Wtorek, 20 maja 2008 · dodano: 27.05.2008 | Komentarze 0

do roboty