Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi tomalos osady Chlewo, Łódź. Przekręciłem już z BIKEstats 29758.89 kilometrów w tym 9317.12 po wertepach Jeżdżę z prędkością średnią 20.62 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Nie mam rowerów...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tomalos.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

W intymności

Dystans całkowity:14349.03 km (w terenie 4701.04 km; 32.76%)
Czas w ruchu:638:40
Średnia prędkość:22.47 km/h
Maksymalna prędkość:54.40 km/h
Maks. tętno maksymalne:186 (97 %)
Maks. tętno średnie:151 (76 %)
Suma kalorii:5347 kcal
Liczba aktywności:286
Średnio na aktywność:50.17 km i 2h 13m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
64.64 km 25.00 km teren
02:48 h 23.09 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

do pracy, masakra, ledwo jechałem

Poniedziałek, 21 maja 2007 · dodano: 21.05.2007 | Komentarze 4

do pracy, masakra, ledwo jechałem po wczorajszym szaleńczym gonieniu średniej. swoją drogą dziś (póki co) średnia taka sama jak wczoraj, ale krótki odcinek i prawie sam asfalt

potem z pracy, chcaiłem opacować jakąć nową traskę lewym brzegiem Warty ale znou wyszło że trzeba przez łąkę przejechać spory kawałek

Dane wyjazdu:
7.20 km 1.00 km teren
00:19 h 22.74 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Krótka, nocna, zwozowa :p

Sobota, 19 maja 2007 · dodano: 19.05.2007 | Komentarze 0

Krótka, nocna, zwozowa :p

Dane wyjazdu:
120.84 km 33.00 km teren
05:22 h 22.52 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Nie wiem jak to się stało,

Niedziela, 13 maja 2007 · dodano: 13.05.2007 | Komentarze 3

Nie wiem jak to się stało, ale na rower wyszedłem dopiero około 15:00. Za cel obrałem sobie rezerwat "Korzeń" oddalony o kilka km od Burzenina. Pojechałem przez Wartę do Włynia i dalej przez Kamionacz, Rudę, Mękę do Strońska.

Imponujących rozmiarów jesion wyniosły w Strońsku w tym roku puszcza liście nieco później niż sąsiednie jesiony.


Dolina Warty w Strońsku


Se Strońska pojechałem przez Jeziorko do lasu z rezerwatem. Próbowaliśmy już go kiedyś odszukać z Pyszardem ale się nie udało. Tym razem miałem dokładniejszą mapę oraz bogatszą wiedzę więc trafiłem tam bez problemów. Rezerwat chroni torfowisko przejściowe i jest niesamowity ale na razie mało efektowny, podjadę tam jeszcze jak się rozwiną ciekawsze gatunki roślin.

Z rezerwatu pojechałem do Burzenina gdzie... spotkałem nie widzianego od kilku lat znajomego, ze względu na upływający czas zamieniłem parę zdań i pojechałem w kierunku Sieradza przez Prażmów, Dąbrowę Wielką i Jeziory.

W Sieradzu zajechałem do Pyszardów i potem z Tomkiem pojechaliśmy lewym brzegiem Warty do Biskupic, zahaczając o przeprawę promową


Nie obyło się bez przedzierania się przez pola :D



Dane wyjazdu:
45.21 km 19.00 km teren
02:01 h 22.42 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Z początkiem maja zacząłem

Sobota, 12 maja 2007 · dodano: 12.05.2007 | Komentarze 61

Z początkiem maja zacząłem nową pracę... i co? Wystarczy spojrzeć kiedy po raz ostatni byłem na rowerze :/ zarobki też małe, codziennie tracę 3h na dojazdy, ale uwaga... chodzę do pracy z przyjemnością (przynajmniej na razie). Tak ,tak, zajmuję sią na prawdę fantastycznymi dla mnie rzeczami :)

Ale do rzeczy, dziś wybrałem się na rezerwat Jeziorsko na ptaszki sie pogapić, zabrałem lornetkę i nawet tulejkę i filtry foto, co mi się już dawno nie zdarzyło. Dojechałem do mostu na Warcie i potem brzegiem, wolniutko w kierunku miejscowości Jeziorsko. Z Jeziorska do domu przez Goszczanów. Blisko mnie przeszło kilka burz, ale były łaskawe i mnie omijały :)

A teraz dzisiejsze fotki









Dane wyjazdu:
113.15 km 30.00 km teren
06:00 h 18.86 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Dolny Śląsk. Dzień 1. Wierzbno

Sobota, 28 kwietnia 2007 · dodano: 28.04.2007 | Komentarze 4

Dolny Śląsk. Dzień 1. Wierzbno - Ślęża - Świdnica - Książ - Chełmiec.

Rano pobudka w miarę wcześnie bo plan ambitny. Chciałem zdobyć Ślężę i najwyższy szczyt Gór Wałbrzyskich - Chełmiec.

Zaopatrzyłem się w prowiant u cioci i ruszyłem przez pola rzepaku...


...na Polwicę (nie obyło się bez zwiedzania - błądzenia), potem śmignąłem nad A4...


Pogoda sprzyjała, ciepło, słonecznie i leciutki wiaterek. Pojechałem przez Boreczek, Borów, Tyniec Nad Ślęzą. Właściwie od samego Wierzbna cały czas Ślęża była widoczna.


Dalsza trasa wiodła przez Wilczkowice (tamtejszy kościół)...


... do Sobótki. Ślęża już blisko.


Nie wiedziałem jaką trasą najlepiej wjechać na Ślężę rowerem, więc puściłem się za pieszymi szlakiem czerwonym. Jak się okazało na rower była to trasa trudna, bardzo trudna, chwilami za trudna - w trzech miejscach rower musiałem trochę wnosić. Największy kawałek w okolicach Panny z Rybą, potem fragment za równo ułożonymi na drodze kamieniami i trochę przed ostatnim podjazdem. Masa kamieni i głazów, b. duże nachylenie. Zmęczył mnie ten podjazd.

Proszę się nie nabijać z mojej mało gustownej kreacji ;)



Pola rzepaku ze Ślęży wyglądały rewelacyjnie (szkoda, że przejrzystość powietrza była taka sobie) a ludzi na szczycie masa.


Teraz zjazd po wysypanej kamieniami drodze w kierunku miejscowości Wiry. Jedzie się super, pozwoliłem sobie więc na trochę brawury... i przestało być super, dobiłem tylną obręczą i złapałem węża. Nic to, pomyślałem, zmienię dętkę i znowu będzie super. No to do dzieła, zmieniłem dętkę, sięgam po pompkę przy koszyku na bidon... O k...! Nie ma! Teraz już wiem co się z nią stało, musiałem ją wytrącić jak przenosiłem rower na podjeździe. Czekam parę minut i jedzie rowerzysta, pożyczył mi pompkę i teraz już jadę ostrożniej bo w razie kapcia będzie problem.

Na zjeździe miałem ustawione najtwardsze przełożenie i wszystko wydawało się OK. Jak dojechałem do parkingu kręcę prawą manetką a tu nic! Zerkam co jest grane... zerwana linka... wnerwiłem się nie na żarty. Może była już licha i nie zauważyłem tego przed wyjazdem a może to jakiś kamień bo słyszałem w czasie zjazdu dwa lub trzy konkretne walnięcia. Pytam kilku rowerzystów czy nie mają zapasowej, niestety nikt nie miał. Czym prędzej kieruję się do Świdnicy żeby znaleźć przed 15:00 (sobota) jakiś sklep rowerowy. Teren pagórkowaty a ja mam praktycznie tylko dwa biegi, z przodu 2 i 3 a z tyłu tylko 9 (pod jedną górkę musiałem zastosować z przodu 1, bo nie dałem rady na 2). Szybko odnalazłem sklep zakupiłem pompkę, linkę i kawałek pancerza, bo stary był w katastrofalnym stanie (więc jednak kamienie były winne). Zatankowałem też wodę do bukłaka i dostałem gratisowy plan miasta. Pan ze sklepu był bardzo uczynny i służył mi czym potrzebowałem (raczej nie często wożę ze sobą obcinaczki do linek :D). Usterki naprawione, rączki umyte, można jechać.


Przyszła kolej na Kościół Pokoju...



... i rynek w Świdnicy (wzorowany na wrocławskim, tylko dwa razy mniejszy)


Następny w kolejce był zamek Książ, niestety szczęście mi dziś nie sprzyjało, na zamku jakiś festyn kwiatów, ludzi tłum, pełno straganów, to kitu.


Zmyłem się z stamtąd fajnym zjazdem do Pełcznicy, gdzie zakupiłem kiełbaskę i bułeczki na wieczorne ognisko. Teraz kierowałem się już w stronę Chełmca przez Strugę i Lubomin. W Strudze kolejne zakupy bo uprzytomniłem sobie, że jutro przecież niedziela i może być kiepsko z zakupami, w sklepie napełniłem też bukłak ohydną wodą (smakowała jak z basenu kąpielowego).

Przez te awarie stało się jasne, że na Chełmiec już dziś nie wjadę. Wygląda groźnie ten Chełmiec.


Na zboczach Chełmca poszukałem dogodnego i ustronnego miejsca na ognisko i spanko...


Nie szukałem żadnego zadaszenia, bo prognozy jednoznacznie wskazywały, że opady są chyba ostatnią rzeczą jakiej należy się spodziewać. I co? I w nocy zaczęło padać (wyjątkowo niefartny dzień). Najpierw bardzo nieśmiało, więc sporo czekałem myśląc, że może przestanie. Po godzinie jednak rozpadało się na serio i musiałem zjechać kilka mozolnie wydartych górze kilometrów do widzianego ostatnio przystanku. Sprawdziłem o której przyjedzie pierwszy autobus - 5:07. Nastawiłem budzik na 4:55 i dokończyłem przerwany sen. O dziwo ktoś przyszedł na ten autobus i powiedział mi nawet "dzień dobry" :)


Dane wyjazdu:
62.36 km 7.00 km teren
02:41 h 23.24 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Dolny Śląsk. Dzień 0, dojazd.

Piątek, 27 kwietnia 2007 · dodano: 27.04.2007 | Komentarze 3

Dolny Śląsk. Dzień 0, dojazd.

Trafiło mi się w końcu kilka dni, w które mogłem się wyrwać. Padło na Dolny Śląsk bo są górki, bo stosunkowo blisko no i rodzinka, która mnie przechowała.

Rano pojechałem rowerkiem do Sieradza. Tam miałem trochę spraw do załatwienia (zmieniłem pracę na przykład :D). Z Sieradza chciałem jechać do Wierzbna rowerem jak wyrobię się do południa... nie wyrobiłem się, więc pozostał pociąg do Wrocławia.

Upolowałem ostatni wagon drugiej klasy (za nim był wars a za warsem jedynka, oczywiście nie było wagonu do przewozu rowerów)poczekałem aż wyjdą ci, którzy kończyli podróż w Sieradzu, patrzę a tam... ludzie na korytarzu stoją :(. cóż, wbijam się tam ku ich niezadowoleniu z moim rowerkiem. Było ciasno więc trzeba było się rozglądnąć za jakąś lepszą miejscówą.

Idealne miejsce dla rowerka znalazłem w warsie. Nikomu nie przeszkadzał, gdyż drzwi wyjściowe w warsie były pozamykane (łańcuchami), nawet pan barowy nie miał większych problemów z wychodzeniem z kuchni.


W warcie jechało dwóch braci z Warszawy robić wizualizację na koncercie we Wrocławiu. Przyjemnie się z nimi rozmawiało.

Nie ma to jak solidna gaśnica :)


"Wagon całkowicie dla niepalących" :D Niech się pan wstydzi :P


We Wrocławiu byłem z około 40min opóźnieniem, potem udałem się do Wierzbna (rodzinka) Hubską, Buforową, potem Zerniki Wrocławskie, Święta Katarzyna, Sulimów, Okrzyce, Janików.

Dane wyjazdu:
33.90 km 0.00 km teren
01:30 h 22.60 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Z Harpagana do domu.

Niedziela, 22 kwietnia 2007 · dodano: 22.04.2007 | Komentarze 5

Z Harpagana do domu.

Tak wyglądałem rano :)


Jak już wstałem to pojechałem do Tczewa na pociąg, tym razem przez Sobowidz. Potem ze Skalmierza do domu.

Dodałem relację z Harpagana 33 :) Dodałem też mapkę.

Dane wyjazdu:
194.90 km 48.00 km teren
09:45 h 19.99 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Harpagan 33.

To był

Sobota, 21 kwietnia 2007 · dodano: 21.04.2007 | Komentarze 11

Harpagan 33.

To był mój pierwszy Harpagan. Plan miałem taki, żeby po pierwsze zmieścić się w limicie czasu, po drugie zaliczyć 10 dalszych punktów kontrolnych i po trzecie nie wypruwać z siebie flaków a raczej potraktować ten wyjazd jako badawczy.



Pobudka o 5:00 (i tak nie mogłem spać), przepakowanie, tankowanie bukłaka, śniadanko i na start. Początkowo nie załapałem, że trzeba się ustawić w swoim sektorze :) Kilka minut przed startem zaczęto rozdawać mapy, ja dostałem dopiero kilka minut po starcie, ale co znaczy to kilka min na przestrzeni 12h pedałowania. Podobnie ja duża grupa pojechałem na PK oznaczony numerem 1. Jakoś tak wyszło, że jechałem na czele tej grupy i jakoś tak wyszło, że przed punktem pojechałem nie tam gdzie trzeba :)... za mną pojechał reszta a za nimi kolejni i kolejni :) No ale punk został szybko odnaleziony. Potem ruszyłem na (podobnie jak już nieco mniejsza grupka) PK13. Tym razem nie wybijałem się na czoło tylko grzecznie pojechałem... w złym kierunku za prowadzącymi :) Dosyć tego pomyślałem, czas oderwać się od wszelakich grupek i po chwili ruszyłem na PK11, który odnalazłem baz problemów, co prawda widziałem dość daleko z przodu bikerów ale starałem się nie sugerować ich poczynaniami. Teraz czas na PK19, tu już nie było tak łatwo, punkt był dobrze schowany a dodatkowo ja się nieco pogubiłem, ale w końcu go odnalazłem...


Teraz PK6. Poszło gładko, no powiedzmy faliście bo rzeka Wierzyca wcięła się dość głęboko w starogardzkie ziemie i coraz bardziej wiało w pysk. Otwarte tereny między PK6 a PK4 to walka z wiatrem, problemów nawigacyjnych brak. Kawałem przed PK6 zboczyłem nieco, żeby zrobić sobie zdjęcie pod taką oto tablicą :)


Z PK20 też nie było problemów (poza wietrznymi), co prawda punkt był sprytnie schowany, ale od tej strony z której jechałem udało mi się go w porę zobaczyć przez krzaczki. Jak zmierzałem na PK9 to początkowa dobra droga w Garczynie zamieniłą się w piaskownicę, więc się wycofałem i pojechałem główną, przed samym punktem było jeszcze trochę błąkania. Sam punkt ładnie położony za mostkiem. Pozdrowienia dla jegomościa, z którym jechałem na PK9 i miał taki sam kask jak mój :)

Teraz PK15, z zaliczeniem po drodze jak mi sie wydawało łatwej siódemki... dobrze mi się wydawało, PK7 pękł "raz dwa". Gorzej z PK15, miałem z nim sporo kłopotów, najpierw zjechałem za daleko w Junkrowach w stronę rzeki i musiałem podjechać, potem już przy punkcie kolejna chwila nieuwagi i znowu pojechałem za daleko a punkt mocno schowany, nie był z nim łatwo.

Z 15 nie wiadomo czemu pojechałem na mało wartościowy PK3, to był największy błąd rajdu. Jechało się super, z wiatrem , z górki, fajna szutrówka, na liczniku prawie cały czas ponad 40km/h (nie licząc rundki błądzeniowo-krajoznawczej po Skarszewach). No ale teraz przyszedł czas na 17 i zacząłem przeklinać wycieczkę na PK3. Droga z PK3 na PK17 to nieustanna walka z wiatrem prawie cały czas pod górę, średnia z tego odcinka to jakieś 12-13km/h :/. Na PK17 zatankowałem bukłak (podziękowania dla dziewczyny z obsługi punktu) i ruszyłem na PK14. Oj nie była to łatwa droga. Za PK17 ostry podjazd a potem błądzenie po lesie i łąkach jakiegoś PGR'u czy czegoś takiego, fatalnie się po nich jechało w dodatku teren mocno pagórkowaty. Przed PK14 rozwaliłem mapnik - nie wytrzymał szybkiego zjazdu po kocich łbach, zresztą mnie też nieźle wytrzepały bo nie brakowało ich na H33.

W drodze z PK14 na PK10 fajny trochę techniczny odcinek przed Miłowem. Za PK10 błąd i znowu pare dodatkowych km :/. Droga na PK18 to teren mocno pofałdowany, przez który niestety jechałem dwa razy wracając już do Trąbek Wielkich. Na PK18 zastanawiałem się czy jechać na PK12 ale odpuściłem, bo przecież miałem się nie spóźnić na metę. Teraz trochę żałuję bo przyjechałem z 30min zapasu, więc spokojnie mogłem go zaliczyć. Gdyby jeszcze nie ten PK3 jeszcze jakiś jeden albo dwa PK bym wyłapał.

Uogólniając: Wiało, wiało, wiało... czasem z górki jechało się 15km/h a pod górkę 30km/h. Ciekawie też wyglądała sprawa przy wietrze bocznym... jedzie sobie kilku rowerzystów i jacyś tacy pochyleni w jedną stronę wszyscy :). Aha... góry, górki, pagórki... można się było solidnie zmęczyć

Wyników jeszcze nie ma. Odwiedziłem 15 z 20 punktów kontrolnych co dało 48 z 60 punktów wagowych



===============
Są ostateczne wyniki, jestem 41 na 237 startujących

Dane wyjazdu:
27.79 km 18.00 km teren
01:05 h 25.65 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Dziś znowu na rower wyszedłem

Wtorek, 17 kwietnia 2007 · dodano: 17.04.2007 | Komentarze 6

Dziś znowu na rower wyszedłem późnawo, ale przynajmniej było jeszcze w miarę widno przez pół wycieczki. Jakoś się nie zanosi, żebym miał więcej czasu na rower, niestety. Pojechałem w rejon lasu sokołowskiego i pokręciłem się tam po różnych ścieżkach leśnych i polnych. Robiąc sobie przerwę na percepcję leśnych bodźców usiadłem sobie bez zastanowienia na pieńku świeżo ściętej sosny... przykleiłem się potem do siodełka :). Trasa terenowa w większości po szutrach, ale piachu też nie brakowało. Dziś jeszcze całkiem żwawe tempo jak na mnie, ale od jutra się oszczędzam przed 33 harpaganem. Muszę też więcej spać bo ostatnio nie dosypiam (delikatnie mówiąc) i źle to wpływa na moją formę.






Dane wyjazdu:
14.45 km 11.00 km teren
00:41 h 21.15 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Takie tam włóczenie dupy po

Poniedziałek, 16 kwietnia 2007 · dodano: 16.04.2007 | Komentarze 3

Takie tam włóczenie dupy po okolicznych szutrach. Po ciemku, więc bez fotek.