Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi tomalos osady Chlewo, Łódź. Przekręciłem już z BIKEstats 29758.89 kilometrów w tym 9317.12 po wertepach Jeżdżę z prędkością średnią 20.62 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Nie mam rowerów...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tomalos.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
55.00 km 0.00 km teren
02:00 h 27.50 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

I powrót ze szkolenia

Czwartek, 21 maja 2009 · dodano: 24.06.2009 | Komentarze 0

Rowerkiem, a jakże :)


Dane wyjazdu:
58.00 km 0.00 km teren
02:03 h 28.29 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Na szkolenie

Środa, 20 maja 2009 · dodano: 24.06.2009 | Komentarze 0

Na służbowe szkolenie, wszyscy aurami i autobusami a ja rowerem :) Trzeba było ostro popitalać, żeby być na czas, noga podawał aż miło :)


Dane wyjazdu:
12.94 km 10.00 km teren
01:17 h 10.08 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Długi weekend majowy 2009 - Mazury

Niedziela, 3 maja 2009 · dodano: 05.05.2009 | Komentarze 11

Dzień trzeci i ostatni

Spodobał nam się Zgon. Nie ma się co porywać na dłuższą wycieczkę z Kasi barkiem, postanawiamy zatem objechać dookoła tutejsze jezioro. Ja testuję sandały SPD (w warunkach letnich, o zimowej jeździe w sandałach przeczytasz tutaj :)




Połowa drogi to przedzieranie się przez krzaki i płoty.


Woda była zinma

A komary rypały




No i tak oto pożegnaliśmy się z Mazurami. Bardzo się cieszę, że tam pojechaliśmy bo dotychczas byłem tam jedynie przejazdem. Powrót do Łodzi to stanie w około 100 kilometrowym korku. Radio co godzinę informowało o zatkanej drodze krajowej nr 7... słyszeliśmy ten komunikat przynajmniej 4 razy...

Dane wyjazdu:
104.69 km 39.00 km teren
05:13 h 20.07 km/h
Max prędkość:43.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Długi weekend majowy 2009 - Mazury

Sobota, 2 maja 2009 · dodano: 05.05.2009 | Komentarze 0

Dzień drugi, na razie tylko zdjęcia

Gotowanie na śniadanie :)


Gdy zobaczyliśmy tablicę z naszą miejscowości "Zgon" to było jasne, że zostawiamy tu auto :)

Planujemy dziś objechać dookoła jezioro Śniardwy, niestety moja poziomeczka szybko przestaje czerpać przyjemność z jazdy przez bolący bark :( Plan zostaje zredukowany.
Poniemiecki cmentarz


Bzzzz.... :)


Dla dziewczynki keczup, dla chłopczyka piwo.


Po około 65km moje biedactwo już bardzo cierpi, postanawiamy się rozdzielić. Kasia jedzie szukać miejsca na nocleg, ja grzeję po auto do Zgonu (20-25km). Grzeję ostro, nie ma się co oszczędzać przecież. W Zgonie jestem już niezły zgon. Podjechałem pod auto i już wiedziałem że odwaliliśmy numer lepszy niż ten z palnikiem i niekompatybilną butlą z gazem, lepszy niż ten z zaciskiem, ba, numer którego już nie przebijemy na tym wypadzie. Na wszelki wypadek dzwonię do Kasi:
- Cześć kochanie, nie wiesz może kto z nas ma kluczyki od samochodu?
- O kur..! Ja mam!
:D
Teraz wydaje mi się to śmieszne, ale wtedy bynajmniej nie było mi do śmiechu, ja ujechany w trupa (zgona raczej), Kasia z bolącym barkiem. Nie było innego wyjścia, Kasia wsiadła na rower a ja wyjechałem jej na przeciw. Spotkaliśmy się gdzieś w lesie. I tutaj bardzo miła niespodzianka, siedzimy sobie i odpoczywamy, aż tu jakiś harmider z krzaków dobiega, już widzę, że to dziki, siedzimy cichutko i zastanawiam się jak blisko podejdą. W odległości kilkunastu metrów pierwszy wychodzi na wybrukowaną kamieniami leśną drogę, zatrzymuje się, rozgląda, patrzy na nas. Poznał swojaków i uznał, że nie stanowimy zagrożenia, przechodzi spokojnie przez drogę a za nim jeszcze dwa dorosłe i około 10-15 warchlaczków :). Spokojnym tempem wracamy do Zgonu.

Postrach sosnowego lasu :)


Dane wyjazdu:
105.00 km 40.00 km teren
05:45 h 18.26 km/h
Max prędkość:48.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Długi weekend majowy 2009 - Mazury

Piątek, 1 maja 2009 · dodano: 05.05.2009 | Komentarze 5

Mieliśmy różne pomysły na majowy weekend, skończyło się na tym, że pojechaliśmy trochę na chybił trafił w kierunku Nidzicy. Plan był taki: pakujemy rowery, wsiadamy w autko i jedziemy, wyciągamy karimaty i śpiwory na glebę i śpimy gdzieś w lesie, rano podjeżdżamy w jakieś miejsce gdzie można bezpiecznie zostawić autko i na rowerki, po całym dniu jazdy pakujemy rowerki, jedziemy gdzieś dalej i znowu spanie w lesie....

Do Nidzicy zajechaliśmy wieczorem, odwiedziliśmy stonkę-biedronkę (zakup wody i kiełbasy), połaziliśmy po mieście. Całkiem sympatyczne nawet.
Zamek

Kościół

Rynek


Nocleg na skraju lasu i rzeki, miejsce bardzo przyjemniacze, Kasi trochę zimno doskwierało (zamarzła nam woda w butelce). Obudził nas przejeżdżający 10 cm od naszych stóp samochód terenowy :) Kierowca i pasażer popatrzyli tylko na nas, uśmiechnęli się i pojechali. Spaliśmy im na drodze i musieli wjechać w bagienko żeby nas nie rozjechać :) Gotować mieliśmy na palniku... ale nie wyszło, w tajemnicy powiem, że Kasia kupiła gaz niekompatybilny z palnikiem :) No i trza było ognisko napalić, moja kuchareczka przygotowała grzanki.


Wróciliśmy do Nidzicy, żeby zostawić bzyka na stacji paliw, montujemy rowery, wkładam sztycę... i zonk, nie ma zacisku!!! Kilkakrotne przeszukanie samochodu połączone ze zrywaniem tapicerki nie przyniosło efektu :(. Skąd pierwszego maja wytrzasnąć zacisk sztycy w Nidzicy? I to o odpowiedniej średnicy?! Na drugiej stacji benzynowej udaje mi się zakupić opaski zaciskowe. Trzyma to co najwyżej jako tako.


Ale cóż począć, musi już tak być. Biorę się zatem za drugi rower i... ehhh sami widzicie, zacisk zakleszczył się w Kasi rowerze w okolicach suportu.


Postanawiam przetestować jednak opaski a zacisk ląduje w plecaku.


Obieramy kurs na Dylewską Górę. Na początku nie obyło się baz błądzenia, potem już jednak łapiemy się w sytuacji, widoczki piękne, jest malowniczo.


Na pierwszym postoju zakładam zacisk, opaski sprawują się słabo.


Jedzie Kasia jedzie (trochę posapując przy tym :P)





Trafiamy na jakiś odpust, bez pierścionka się nie obyło :)


Grunwald, znaleziony trochę przez przypadek.


Niektóre drogi były bardzo pylaste, kurzyło się za nami zdrowo :)





Im bliżej Dylewskiej Góry tym widoczki bardziej górskie


No prawie jak w górach



Szczyt zdobyty.

Jeziorko Francuskie - bardzo urokliwe










Pod koniec dnia Kasia ma problemy z barkiem, zobaczymy co będzie jutro. Śpimy na skraju pola, lasu i młodnika, uwielbiam zasypiać patrząc w gwiaździste niebo...

Dane wyjazdu:
27.32 km 0.00 km teren
01:31 h 18.01 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Do pracy i po mieście

Wtorek, 21 kwietnia 2009 · dodano: 21.04.2009 | Komentarze 0

Do pracy, po części do auta i po klej do dętek


Dane wyjazdu:
36.00 km 5.00 km teren
01:49 h 19.82 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Do pracy

Poniedziałek, 20 kwietnia 2009 · dodano: 21.04.2009 | Komentarze 0

Najpierw do pracy a potem do pracy, bo sprytny Tomasz zostawił tam telefon i się po niego wracał


Dane wyjazdu:
192.20 km 150.00 km teren
09:06 h 21.12 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Harpagan 37, Bytonia 2009

Sobota, 18 kwietnia 2009 · dodano: 19.04.2009 | Komentarze 10

Jak na każdego poprzedniego i na tego harpa czekałem z dużą niecierpliwością. Tym razem udało mi się naciągnąć też Kasię ,zresztą poradziła sobie ta moja dziewoja znakomicie :)

Do Bytoni mieliśmy dość daleko, więc po drodze było nieco czasu na małe wygłupy :)


W bazie jak zwykle zastała nas świetna atmosfera, co krok pojawiała się jakaś znajoma twarz. Pierwszy był Piotrek, któremu coś do łba strzeliło i wystartował tym razem na trasie mieszanej (a nie pieszej jak wcześniej napisałem)... i został harpaganem, GRATULACJE! Minutę przed startem dał nam jeszcze dętki :) Potem Młynarz pokazał man masz kawałek podłogi, coś się przegryzło, coś się wypiło, coś się przy rowerze pogrzebało...

Rano jak zwykle szybkie pakowanie i jak zwykle na starcie pojawiłem się jakieś 2 minuty po starcie :) A to i tak tylko dzięki Kasi, która jakoś panowała nad całym sprzętowo-odzieżowo-żywieniowym bałaganem. Dość szczęśliwie w tłumie wypatrzyłem Damiana, z którym to w drodze wyjątku postanowiłem jechać, ale nie żeby tam jakieś sentymenty, w przypadku rozbieżności zdań w nawigacji albo tempie mieliśmy życzyć sobie powodzenia i spotkać się na mecie. Jakoś jednak wytrwaliśmy do końca razem :)

Pakowanie, Młynarz, Asica i Kasia

Najpoważniejszy błąd (a trochę ich jak zwykle było) zrobiliśmy jak się okazało na samym początku. pojechaliśmy na PK1 asfaltem z pominięciem PK7, co by było łatwo tak na rozgrzeweczkę. Dzięki temu mamy po prostu o 2 punkty wagowe mniej i wylądowaliśmy o parę oczek niżej w statystykach bo jak się okazało PK7 był łatwy a droga nań przyjemna.

Po zaliczeniu łatwego PK1 pojechaliśmy na PK19, chwilowo trochę nie w tę stronę, ale w sumie poszło dość łatwo. Pojawiły się pierwsze piach, które towarzyszyły nam już do mety. Na PK19 jechaliśmy głównie przez las, dość prostą drogą, pod koniec jedynie kawałek przez krzaczory wzdłuż rzeczki. Na PK13 droga była całkiem przyjemniacza, co prawda my trochę pomyliliśmy się w obliczeniach a mapa okazała się nie do końca zgodna z rzeczywistością ale punkt znalazł się bez większych problemów. Ukryty na końcu przecinki PK16 też nie sprawia kłopotu. Małe trudności mamy przy PK4, ale nie z jego odnalezieniem tylko z pokonaniem łąk i krzaczków bo jedziemy/idziemy we właściwym kierunku jednak z dala od ścieżek. Mostek, na którym umieszczono PK20 odnajdujemy bezproblemowo.

Z PK20 ruszyliśmy na PK10, zastanawialiśmy się czy nie wybrać lepiej zapowiadającej się drogi i nie wyjechać z mapy, jednak ewentualne błądzenie poza mapą nas zniechęciło - jedziemy po piachu. Raz źle skręciliśmy na Lisiny bo rozwinęli tam asfalt a z mapy wynikało, że mamy jechać po głównej ale, szybko się zorientowaliśmy, że słonko świeci nie z tej strony co trzeba i wróciliśmy na właściwą ścieżkę. Kolejna zmyła w Zazdrości, kawałeczek jedziemy po złej stronie rzeczki i po drodze, której nie ma na mapie. Największe schody zaczęły się jednak potem. Źle policzyliśmy odległość, nie mogę rozgryźć jak to się stało ale walnęliśmy się o jakiś kilometr. Szukania było przez ten błąd co nie miara, a to za krzakiem, a to na dnie dolinki. Już miałem wątpliwości co do tego co jest łąką a co jeziorem. W końcu jednak się udało. Droga na PK14 wygląda słabo, właściwie to na mapie nie ma drogi. Postanawiamy zaryzykować i uderzyć przecinkami i jechać w miarę możliwości na północ. Pierwsza przecinka zawalona wiatrołomami rezygnujemy i jedziemy w kolejną, jest zupełnie dobra i nie ma piachu, wyprowadza nas na łąki, tam przeskakujemy rzeczkę i dalej pocinamy przecinkami. Wyglądało źle a okazało się całkiem prosto. W drodze na PK8 zatrzymujemy się na małe tankowanie pod sklepem, gdzie spotykamy KitęXC. Ma na liczniku 110km... ja 109 :) Na PK8 Docieramy bez problemów. Teraz na PK6. Przy wyjeździe ze Zdrójna niezgodność mapy z terenem spowodowała małe zamieszanie ale sprawnie docieramy do miejscowości Kasparus. Przy punkcie popełniamy jednak błąd i szukamy go długo... bardzo długo, za długo :(

PK18 zdobywamy bezboleśnie a po drodze na PK12 w Osieku lądujemy w rowie na mały popasik, odczuwamy braki w formie. Do PK12 docieramy łatwą prostą drogą. Damian ciągnie na asfaltach, daje dłuższe zmiany. ja z kolei lepiej czuję się w terenie, szkoda, że Damian nie ma z tego pożytku.

Liczymy czas, nie jest najlepiej a PK17 straszy szerokim objazdem. szukamy jakiegoś mostka, i dróżek, których nie ma na mapie... udało się :) Do Lubichowa jedziemy paskudną drogą, piach, pralka, grrr, byle już się skończyła, byle do asfaltu.... Teraz już prosto do mety po asfalcie z małymi odskokami na PK5 i PK9. Ostatecznie zostało nam jeszcze 17 min. Wyniki wstępne mówią o 26 i 27 miejscu. Na miejsce narzekać nie można ale szału też nie ma :) Zadowolenie z imprezy za to pełne. Nie ma to jak zapłacić za to, żeby się porządnie zmęczyć w piachu i to kilkaset km od domu :) Do zobaczenia na kolejnych edycjach :)

Dzięki Damian :) Fajnie się jechało a i na wynik wspólna jazda pewnie też miała wpływ

Aha, dali mi jeszcze dyplom za Puchar Polski 2008:


No i mapka (klikać)
Kategoria Zawody i rajdy


Dane wyjazdu:
20.00 km 0.00 km teren
01:00 h 20.00 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Do pracy

Środa, 15 kwietnia 2009 · dodano: 21.04.2009 | Komentarze 0

Rowerem na jedenaste


Dane wyjazdu:
21.00 km 0.00 km teren
01:00 h 21.00 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Do pracy

Wtorek, 14 kwietnia 2009 · dodano: 21.04.2009 | Komentarze 0

Rowerem na jedenaste