Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi tomalos osady Chlewo, Łódź. Przekręciłem już z BIKEstats 29758.89 kilometrów w tym 9317.12 po wertepach Jeżdżę z prędkością średnią 20.62 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Nie mam rowerów...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy tomalos.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
195.34 km 115.00 km teren
09:41 h 20.17 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:

Mission impossible czyli Harpagan 35

Sobota, 19 kwietnia 2008 · dodano: 21.04.2008 | Komentarze 33

Mission impossible czyli Harpagan 35

Zaklepany środek transportu na H-35 szlag trafił na 3 dni przed imprezą więc zaczęło się od "mission impossible prolog". Uściślijmy - pakowania czterech rowerów, czterech bagaży i czterech harpaganiarzy do jednej małej Skody Favorit.

We czwartek wieczorem ponad godzinę męczyłem się nad upakowaniem radona do bagażnika. W końcu po wielu podejściach i rozkręceniu biedaczka na kawałeczki jakoś znalazłem dla niego w miarę dogodną pozycję. W piątek po pracy (urwawszy się nico) ruszyłem do Łodzi po resztę ekipy i znowu zaczęło się upychanie czego się da i gdzie się da. Ufff jakoś się udało tylko pozycje dla pasażerów były zdecydowanie odległe od komfortowych. Najbardziej przez te około 7h jazdy cierpiały osobniki o wyraźnie ponadprzeciętnym wzroście, ale to już nie moje zmartwienie ]:>



Na miejscu byliśmy nieco przed północą. Po rozpakowaniu, zjedzeniu, sprawdzeniu prognozy pogody i pogadankach, została nam jeszcze chwilka (no taka trochę większa) na sen.

Rano standardowa krzątanina, przypinanie numerków startowych, pakowanie jedzonka czyli kalkulacje kcal na batony/bułki/banany, dzielenie tego przez pierwiastek z izotonika i wyciąganie średniej ważonej z uwzględnieniem współczynnika lepkości błota w pobliskim lasku. Jak się okazało na mecie, musiałem walnąć jakiegoś byka w tych obliczeniach bo został mi jeden baton, jeden banan i jedna bułka.

Na starcie wyjątkowo stawiłem się przed godziną ZERO, dodatkowo pojawiło się bonusowe 15min ze względu na wypadek samochodowy (chyba) gdzieś na trasie. Rozdanie map poszło sprawnie i miałem swoją około minuty przed startem. Ucieszyło mnie to bo chciałem uniknąć jechania na pierwsze punkty w grupie i panującego tam owczego pędu. Dla niewtajemniczonych polega to na jeździe na pierwszy PK za tym, który jedzie z przodu. A zwykle źle jedzie. Potem pojawia się inny "przewodnik" i kolejne pudło i tak jeszcze ze trzy razy. Nie chwaląc się jesienią też byłem takim "przewodnikiem" który to pudło zaliczył.

Na pierwszy ogień poszedł PK15, na który zmierzałem razem z Krzysztofem Wiktorowskim i jeszcze jednym harpaganiarzem o nieznanym mi imieniu. Po wjechaniu w las okazało się, że układ dróg zgadza się z tym co na mapie co najwyżej słabo. Wszyscy to przyznaliśmy ale nikt nie wiedział gdzie jechać :) Po ciuchu liczyłem na doświadczenie Krzysztofa, ale nawet on nie jest czarodziejem co ścieżki prostuje. W pewnym momencie odpuszczam i pozwalam jechać towarzyszom dalej a sam przemyślałem sytuację. Na czuja ustaliłem pozycję, na czuja obrałem kierunek i niepewnie pojechałem w - jak mi się wydawało - słusznym kierunku. Po chwili napotkałem pierwszą grupkę, których to chciałem uniknąć. Nie omieszkałem zapytać czy przypadkiem nie widzieli tu gdzieś jakiegoś PK, najlepiej jak by to był PK15 :D. Nie widzieli. Urywam im się szybciutko i jadę dalej w obranym kierunku. Za daleko nie pojechałem bo znalazł się poszukiwany punkt :) Wszystko pięknie, podaję numerek, rozpiera mnie duma bo przecież jestem pierwszy na punkcie, ale jeszcze dla pewności pytam czy ktoś już tu był... ano był, Krzysztof, 4min wcześniej, on jednak jest czarodziejem :) Jak tego dokonał pozostanie dla mnie zagadką.

Teraz czas na PK7. Postanawiam się nie bawić w ważenie punktów i zbierać wszytko jak leci z północnej pętli i zrobić potem, ile się da z południowej. Ruszyłem bystro w kierunku asfaltu na azymut przecinką, która akurat mi się trafiła. W okolice siódemki docieram szybciutko, mijając gościa stojącego przy ubłoconym aucie, powiedział "cześć". Odpowiedziałem nie przyglądając się mu specjalnie, po chwili załapałem, że był to prawdopodobnie budowniczy trasy Karol Kalsztein, który z mozołem do niedawna rozstawiał punkty.

Odszukanie PK7 nie wygląda już tak różowo. Jadę błotnistą drogą, pnąc się pod górę, rozglądam się za przecinką w lewo ale nic nie znalazłem i w końcu wyjechałem z lasu i znalazłem się na górce z fajnym widoczkiem. Ej, no zaraz, ale ja tu miałem punktu szukać, no i zrobiłem sobie sruuuuu z górki na pazurki, super zjazd, trochę techniczny, śliskie błotko... tylko, że rower już zmienił kolor a ja jeszcze drugiego PK nie mam :) Przestałem liczyć na przecinkę (chyba był nią ślad po maszynach leśnych z wodą sięgającą mniej więcej pasa - nie sprawdzałem :D), przeskakuję strumyczek i na przełaj przez las ruszam pod górę w kierunku punktu. Nie trafiam idealnie ale ścieżka wiodąca grzbietem wzniesienia prowadzi mnie bezbłędnie. Uwaga, teraz będzie dziwne zdanie: Po raz pierwszy i ostatni jestem pierwszy :)

Potem PK17 - poszło gładko. Jadąc na PK8 skręcam w Kniewie na zachód... właściwie nie wiem dlaczego, to chyba osławiona przez Dareckiego pomroczność jasna :) Po chwili namysłu szybko wracam na właściwą drogę. W okolicach punktu na chwilę tracę kontrolę nad własnym położeniem. Nie trwało to długo, jednak zafundowałem sobie przedzieranie przez błota i chaszcze.

Teraz na PK5, gdzie znowu błąkam się przez chwilkę po leśnych górkach. Na czternastkę trafiam bez problemów, jednak pokłady błota na rowerze osiągnęły tam poziom maksymalny i od teraz żeby nałożyła się kolejna warstwa to poprzednia musiała odpaść. Zatrzymują mnie ludzie z ekipy relacjonującej i robią mi fotkę, będę sławny :D

Tak się przejąłem tą sławą, że chwilę później popełniam chyba mój największy w życiu błąd nawigacyjny. Po prostu wstyd i hańba, jadąc na PK2 skręcam na południe 3km(!) za wcześnie, szukam punktu nie w tym lesie co potrzeba!!! Miała być prosta droga a tam zatrzęsienie ścieżynek! Kuźwa! Gdzie ja jestem! Co się dzieje! Wkurzam się na siebie solidnie, zmarnowałem godzinę i nakręciłem zbędne kilometry po pagórkowatym terenie, puszczam kolejne wiązanki. Jestem zły, Zły, ZŁY!!!

Przechodzi mi jednak szybko bo przecież na harpaganie przede wszystkim należy się dobrze bawić :) Wracam na założoną trasę i odnajduję PK2 bez żadnego kłopotu.

A teraz.... JEDZIEMY NAD MORZE:D No wreszcie harpagan ma punkty nad morzem. Obejrzałem sobie szybciutko elektrownię szczytowo pompową przy jeziorze Żarnowieckim i dawaj na PK18. Jest pod wiatr. Jadę najpierw asfaltem wzdłuż jeziora a potem bardzo mokrą piaszczystą drogą z masą kałuż i grząskim piaskiem a wiatr wieje w pysk. prędkość to max 22km/h, czasem ledwo 15km/h. Czuję jak błyskawicznie ubywa mi sił i zaczynam wątpić czy jeszcze gdzieś dojadę. Na PK18 wypijam wziętego na tę okazję enrgetyzującego napoja z kofffeinką i ruszam dalej lasem na PK11. Jest wyraźnie lepiej, w lesie nie wieje a teren znośniejszy. Sporo jadę czerwonym szlakiem, czasem po betonowych płytach, z którymi moja dupa wyraźnie się nie polubiła. Na punkt trafiam łatwo a po krótkim wywiadzie z jego obsługą postanawiam jechać plażą.... strzał w dziesiątkę!!!... pod warunkiem, że się jedzie ze wschodu na zachód :D

Na PK19 schodzę z plaży idealnie, trochę dzięki napotkanemu bikerowi, który powiedział mi ile mam jechać tą plażą, ja odwdzięczyłem się namiarami na PK11. Zmykając z dziewiętnastki przebijam się przez piachy, chwilami trzeba uderzać z buta. Tutaj spotykam dość nieoczekiwane zjawisko. W środku lasu idzie sobie ładnie ubrana babeczka w średnim wieku i taszczy walizę (taką na kółeczkach) po tym piachu. Wygląda jakby właśnie z samolotu wysiadła, nie wiem czy mam płakać czy się śmiać. Zagaduje mnie o drogę, szuka kwatery do spania. Ma jakąś pseudoturystyczną mapkę, która szczegółowością nie odbiega od atlasu samochodowego. Zabłądziło biedaczysko. Z trudem powstrzymując śmiech poświęciłem jej cenne 5min i wskazałem słuszny kierunek, być może ratując ją przed spędzeniem nocy w wielkim strasznym, ciemnym lesie z wilkami i innymi potworami :D.

Potem na czwóreczkę skoczyłem nijako w drodze na PK10. Ten się trochę chował, ale odnalezienie go poszło dość szybko. Teraz kolej na PK16, którym to wszyscy po drodze straszyli. Domyślałem się, że prowadząca na niego zaznaczona na mapie przecinka to czysta teoria. Pomocna okazała się informacja o prowadzącej na niego drodze, której na mapie nie ma. Postanowiłem jednak sprawdzić tą zaznaczoną na mapie i przecinkę. Nie znalazłem jej, znalazłem jednak innych bikerów, jadących z przeciwnej strony

- Jedziesz z 16
- Nie, jadę na 16
- To tak jak my, tam go nie ma
- Aha, tam też nie :)

Nie było się co zastanawiać, tylko szukać drogi, której na mapie nie ma. Znalazła się droga, znalazł się i punkt. Kasowanko i pociskam dalej, przecież czeka jeszcze PK20. Szybko jednak weryfikuję plany, nie mam już szans na PK20, więc jadę w kierunku PK9. I te plany też szybko weryfikuję, a właściwie to weryfikuje je wiatr, bezlitośnie wiejący w pysk. Okazuje się, że muszę zrezygnować i z dziewiątki i ostro zapitalać na metę bo są szanse na zaliczenie... spóźnienia!!! Patrzę nerwowo na mapę, na zegar i przeliczam prędkość z jaką muszę jechać, żeby się nie spóźnić. Czas płynie jakoś dziwie szybko, na liczniku niewiele ponad 20km/h i szybciej nie daję rady, wiatr nie daje za wygraną. Wykrzesałem jakoś resztki sił, dotarłem do Godętowa, skręcam na północ w stronę Łęczyc. Teraz wiatr wieje z boku, uff, zdążę. Na mecie melduję się nawet 6 minut przed końcem czasu.





Mapka szczegółowa z zaznaczonymi PK (na zielono zaliczone)


a to optymalny wariant trasy... czyli odległy od mojego :)


powtórka z rozrywki, czyli ponowne pakowanie się do favotitki


Przy okazji pozdrawiam:
Wszystkich spotkanych na trasie
Ekipę z Tarnowskich gór jadących w drodze powrotnej przed/za nami Skodą Fabią przez spory kawałek (póki nie zgłodnieliśmy:))
Współtowarzyszy podróży
Obsługę punktów
I organizatorów, dziękując im równocześnie za kolejną świetną imprezę.

aha... zdobyłem 13PK co dało 41 punktów wagowych i 35 miejsce na 202 sklasyfikowanych

.


Komentarze
Mlynarz
| 18:22 czwartek, 7 sierpnia 2008 | linkuj :D
jahoo81
| 18:16 czwartek, 7 sierpnia 2008 | linkuj nie wykluczone :)
Mlynarz
| 12:42 czwartek, 7 sierpnia 2008 | linkuj Uff... kamień z serca spadł! hehe

Jahoo jedziemy na Harpa?! :D

Pozdrawiam!
jahoo81
| 01:46 czwartek, 7 sierpnia 2008 | linkuj Młynarz nie bój żaby :) Jeszcze niejedna nocna jazda przed nami :P
jahoo81
| 01:18 czwartek, 7 sierpnia 2008 | linkuj :) A to nowina :)
tomalos
| 00:15 czwartek, 7 sierpnia 2008 | linkuj Mam radosną nowinę: "Pozostało 71 dni do najbliższego Harpagana" :)
Mlynarz
| 23:42 środa, 6 sierpnia 2008 | linkuj Trudno. Zobaczymy się w takim razie za 10 lat. :D
jahoo81
| 23:41 środa, 6 sierpnia 2008 | linkuj Młynarz! ha ha :) Mam nadzieję, że Damian tak skrupulatnie będzie odliczał także do kolejnego BO :)
Ja poznałam Tomka na Fraszce więc za jakiś czas też zacznę odliczać :)
Niestety KSU następną okrągłą rocznicę będą mieli za 10 lat - więc z Młynarzem ciężko będzie :)
Mlynarz
| 15:59 środa, 6 sierpnia 2008 | linkuj Asica z 72 dni jest rocznica pierwszego spotkania Damianka z Tomkiem.
Jak widać ktoś już odlicza dni... :D
jahoo81
| 15:02 środa, 6 sierpnia 2008 | linkuj a co jest za 72 dni?
tomalos
| 20:24 poniedziałek, 5 maja 2008 | linkuj a no dobrze widzisz :)
Pixon
| 20:09 czwartek, 1 maja 2008 | linkuj Gratulacje sam tytuł imprezy mówi samo przez sie. Czy ja dobrze widzę, że zmieniłeś rower ? :)
jahoo81
| 23:49 piątek, 25 kwietnia 2008 | linkuj Kurde ale opis - Sienkiewicz powinien się wstydzić :)
Gratuluję kolejnego harpa Jesteś WIELKI - Trochę Ci zazdroszczę takiej przygody :)
Pani z walizeczką de beściara normalnie :)
Pozdrowienia:)
wiki | 08:56 piątek, 25 kwietnia 2008 | linkuj To fakt, że na 15 byłem pierwszy ale sam nie wiem jak tam trafiłem. Ot czysty przypadek.
Świetna relacja, od razu przeniosła mnie na miejsce akcji.
Tomek z Tarnowskich Gór | 22:06 czwartek, 24 kwietnia 2008 | linkuj Dzięki za pozdrowienia. Nasz udział to Mieszanka. Bez sukcesu. Cała piesz pętla (50 km) i 5 PK na rowerze. Wynik 5 miejsce (ale to juz 4 start). Mam nadzieję, że spotkamy się jesienią na Harpie. Pozdrawiam
Darecki
| 06:53 czwartek, 24 kwietnia 2008 | linkuj Z miejsca startu wyruszyłem jako jeden z ostatnich i pojechałem 9 - 13 - 20 - 6 - 16 - 10 - 19 - 11 - 18 - 14 - 8 - 15 - 3 - Meta
mavic
| 00:36 środa, 23 kwietnia 2008 | linkuj Skodzina nieźle dawała radę. Zawsze to szybciej niż pociągiem.
Aga
| 15:23 wtorek, 22 kwietnia 2008 | linkuj hehe Tomek obalił w tym momencie teorie: "male jest piękne, a duze więcej moze" ;D
mysle ze i do malucha wpakowaliby ze 3 rowery + jeźdźcy ;D
Mlynarz
| 15:19 wtorek, 22 kwietnia 2008 | linkuj Zapomniałem dodać, że przecierałem oczy ze zdumienia patrząc na zapakowaną Skodę! :D

No i ta babeczka z walizką...
Już widzę, jakby sobie poradziła na Harpaganie! :D
Mlynarz
| 15:16 wtorek, 22 kwietnia 2008 | linkuj Gratuluję kolejnego udziału i dobrego wyniku!
Ale żeś kilosów natrzaskał! :)

Relacja świetna, fajnie poczytać sobie o czyimś udziale z takimi szczegółami. :)

Pozdrawiam!
tomalos
| 14:11 wtorek, 22 kwietnia 2008 | linkuj mnowaczy > faktycznie, napisałem relację, kliknąłem "wyślij" a sam jej nie przeczytałem, jest sporo byków, kolejność zdobywania punktów to:
15-7-17-8-5-14-2-18-11-19-4-10-16
mnowaczy
| 11:54 wtorek, 22 kwietnia 2008 | linkuj W relację wkradł się błąd. Kolejność zaliczania PK zamiast 15-7-14-8-5 raczej powinna być 15-7-8-5-14 co wynika z zamieszczonego tracka no i logiki :)
A tak przy okazji, to dlaczego w drodze z 7 na 8 nie zajechałeś na 17?
kosma100
| 10:27 wtorek, 22 kwietnia 2008 | linkuj WHAW!!!
BIG SZACUN Twardzielu ;)
Relację przeczytałam od deski do deski - a najbardziej uhahałam się z pani z walizką na kółkach sunącej po piachu ;)
Pozdrawiam ;)
Aga
| 08:50 wtorek, 22 kwietnia 2008 | linkuj ooo masakra :D
ten Harpagan to naprawde rzeź niewiniątek :D
no cos matematyk z Ciebie dobry nie jest, albo blędnie oszacowałeś lepkość błotk.... no... ale darujemy Ci taki próg błędu ;)))) hihiihih
relacja wyszła Ci fantastyczna, tak się ładnie czytało... aż szkoda ze tak krótko :P
Z drugiej strony relacja wcale krotka nie jest, ale domagam sie więcej hehehe ;)))
Widac zmęczenie materiału (szkarpetki ;D) i zmęczenie po Twoich oczach... ale co przeżyłeś to Twoje :D super sprawa ;D
wielki wielki SZACUN HARPAGANIE!!!!!!!!!!!! ;D
WrocNam
| 07:18 wtorek, 22 kwietnia 2008 | linkuj Wielkie gratulacje!!
Świetna relacja.
Słyszałem, że Ikarusy, to gumowe autobusy, ale Wy wykazaliście, że nie tylko ;-).
Pozdrawiam
azbest87
| 00:20 wtorek, 22 kwietnia 2008 | linkuj Super relacja:DDD
Musiało się fajnie jeździć:))
Pozdro!
pyszard
| 23:20 poniedziałek, 21 kwietnia 2008 | linkuj Git, skarpetek Ci nie wymienimy na gwarancji :P Dawaj dalej ;)
tomalos
| 21:01 poniedziałek, 21 kwietnia 2008 | linkuj flash > sie robi :)

mavic > to żal, że plażą jechałem tylko od PK11 do PK19 a nie już od PK18 ;)

Darecki > a przejechało się kilku polach, które miały być drogą, a było się na PK7, PK14, PK8.... :D
flash
| 20:53 poniedziałek, 21 kwietnia 2008 | linkuj Czekamy na więcej :)
mavic
| 08:45 poniedziałek, 21 kwietnia 2008 | linkuj Co jesteś taki zmartwiony?
Darecki
| 06:45 poniedziałek, 21 kwietnia 2008 | linkuj gdzieś Ty chłopie jeździł i tak uwalał rower ??? :-)))
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa tynie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]